„Anna Przybylska nie żyje” to informacja, którą można było przeczytać wczoraj w większości mediów. Portale uśmierciły 36-letnią aktorkę i poruszyły wielu Internautów, którzy „podawali dalej” tą smutną wiadomość. Jak się jednak okazało była to tylko i wyłącznie samonapędzająca się plotka, a wiadomość równie szybko jak ujrzała światło dzienne, znikała ze stron.
Nie jest to jednak pierwsze „uśmiercenie” kogoś w mediach. Już jakiś czas temu sieć obiegła informacja o rzekomym śmiertelnym wypadku Macieja Musiała, który podobnie jak Przybylska na szczęście ma się dobrze.
Wielu Internautów nie ukrywa, że jest zażenowanych tą sytuacją i wyraża swoje negatywne opinie na temat rzetelności mediów. Trudno się nie zgodzić z tym oburzeniem, należy jednak pamiętać także, że to ludzie w dużym stopniu dali rozpędu tej wiadomości.
Do całego zajścia odniósł się już managment artystki:
Z oburzeniem odnotowaliśmy zamieszczoną na portalu Pudelek.pl 16.07.2014 r. nieprawdziwą informację pt. „Ania Przybylska nie żyje” opublikowaną pod linkiem http://www.pudelek.pl/artykul/68087/ania_przybylska_nie_zyje/
Ponieważ jest to informacja nieprawdziwa i naruszająca dobra osobiste Anny Przybylskiej, na podstawie art. 31a i n. ustawy Prawo prasowe wezwano spółkę HTTP sp. z o.o. wydawcę Pudelek.pl do sprostowania nieprawdziwej informacji i zamieszczenia przesłanego jej sprostowania w wyraźnym miejscu, na głównej stronie na łamach portalu Pudelek.pl.
Anna Przybylska zastrzega sobie prawo podjęcia odpowiednich kroków prawnych przeciwko Redakcji w oddzielnym trybie."