Kościół krytykuje również prawo do aborcji w sytuacji poczęcia dziecka z niepełnosprawnością oraz stosowanie zapłodnienia in vitro. W tej ostatniej najwięcej kontrowersji dotyczy traktowania embrionów (usuwania słabszych a pozostawania silniejszych). Problem tkwi w tym, iż Kościół każde życie broni od momentu poczęcia, od samego aktu zapoczątkowującego życie. Dostrzega on niebezpieczeństwo związane z „zabawą” w Boga. Zabiegi in vitro traktowane są przez Kościół jako eksperymenty na człowieku: „Nadliczbowe embriony są mrożone w celu ich przechowywania i ewentualnego wykorzystania w dalszych próbach uzyskania ciąży, jeżeli wcześniejsze próby okażą się nieskuteczne. Już sam ten proces uwłacza ludzkiej godności. Zresztą większość zamrażanych i rozmrażanych embrionów obumiera w tym procesie lub staje się niezdolna do dalszego zdrowego rozwoju. A przecież embrion to człowiek i każdy z embrionów okazuje się bezradnym członkiem ludzkiej rodziny, którego godność i prawa bezwzględnie podeptano.”
O ile kwestie związane z aborcją oraz in vitro budzą we mnie mieszane uczucia, to stosunek Kościoła do antykoncepcji jest delikatnie mówiąc, dziwny. Rozumiem, iż Kościół broni życia, ale konsekwencje nagłego np. zakazu stosowania antykoncepcji (pomijając kalendarzyk) były by katastrofalne – szczególnie w środowiskach patologicznych, ale i dla zwykłych rodzin. Niestety dziecko oprócz tego, że jest szczęściem to generuje znaczne koszty – a wiadomo jak wyglądają zarobki. Oscylujemy pomiędzy skrajnościami – albo nie chcemy w ogóle dzieci albo zakładamy wielodzietne rodziny. W jednym i w drugim nie ma niczego złego, pod warunkiem, iż przyjmuje się odpowiedzialność za własne czyny – odpowiedzialność wynikająca z możliwych efektów współżycia jak i związana z troską o liczne potomstwo. Odpowiedzialna antykoncepcja nie polega na spełnianiu egoistycznych pragnień, lecz wynika z odpowiedzialności, za siebie i partnera. Gdyby możliwość adopcji dziecka była łatwiejsza (o wiele łatwiej dziecko utracić aniżeli adoptować – oczywiście wszystko w imię dobra dziecka), to rodziny nie wydawałyby tylu pieniędzy na inne rozwiązania.
Kościół zapewne nie zgodzi się z moim punktem widzenia, ale Kościół nie boryka się z licznymi problemami przeciętnego człowieka. Moim zdaniem antykoncepcja jest przejawem troski. Jednocześnie osoby je stosujące muszą wziąć pod uwagę, iż może być ona zawodna - w takiej sytuacji powinny albo wychować dziecko, albo oddać je do adopcji (w tym miejscu nie jestem zwolennikiem aborcji, gdyż według mnie jest ona przejawem egoizmu i braku odpowiedzialności).
Kościół wspomina, iż człowiek nie może dobrowolnie dysponować swoim ciałem (ingerować w nie). Jednak współczesna medycyna jest na tyle inwazyjna, iż pogląd ten można byłoby porównać z zakazem wykonywania protez, przeprowadzaniem operacji chirurgicznych, kwestie operacji plastycznych, leczenie chemią itp. – wszystko to stanowi ingerencję…
Jednak z racji obiektywizmu przytoczę także „kobiece spojrzenie na owy dokument” – jest ono pozytywnie nastawione do jego treści. Przytaczam je ze względu na fakt, iż w mediach trudno takie wypowiedzi znaleźć.
Osobiście chciałbym poznać głębiej argumenty obu stron, oraz doprowadzić do ich konstruktywnego skonfrontowania – bo przerzucanie granatu z jednej strony na drugą nic nie wnosi.
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !