Upalny sierpniowy dzień, urodziny mojej przyjaciółki, Aqua Park Sopot, Cinema Krewetka w Gdańsku, remont torów na trasie Gdańsk -Lębork, brak rzetelnej wiedzy na temat istotny- pozornie nic nie mające ze sobą sformułowania to składniki mojej niezapomnianej przygody kolejowej…
Dzień przed urodzinami mojej przyjaciółki Anety postanowiłyśmy zafundować sobie maksimum rozrywki w Trójmieście.Cały lipiec pracowałyśmy, nic dziwnego więc, ze obudziła się w nas nieco hedonistyczna natura.W grę wchodził Aqua Park oraz seans w gdańskiej Krewetce , a na deser spacer po piętrach Galerii Bałtyckiej w poszukiwaniu czegoś wyjątkowego. Wsiadając rano do pociągu, nie pomyślałabym, że na los postanowił zafundować nam przygodę, która wywoła dreszczyk emocji, chwile załamania, , będzie sprawdzianem naszej dorosłości, radzenia sobie w trudnych momentach. Nie miałam pojęcia, ze już dziś wieczorem znajdziemy się w sytuacji – wówczas wydawałoby się nie do pozazdroszczenia, teraz wspominanej przez nas z uśmiechem na twarzy… Ale na tym polega życie właśnie, aby uczyć się na własnych błędach, prawda?
Dzień był teoretycznie bardzo dokładnie zaplanowany, tak aby wszystko było idealnie.Ale kiedy człowiek znajdzie się w krainie wodnej rozrywki – zjeżdzalnie, rwąca rzeka, bicze wodne, zapomina o wszystkim i choćby nie wiem jak się starał, czas przestaje mieć pierwszorzędne znaczenie… Dopiero poźniej okazuje się, ze… czas jednak, odziwo płynie, a film w kinie już się dawno zaczął.Ratunkiem są seanse o poźniejszej godzinie… Niestety tym razem wpadłyśmy w pułapkę bezmyślności i braku przewidywalności.. Informacja o czasie odjazdu ostatniego pociągu z Gdańska do Lęborka była nam nieznana. Ale żadną z nas to wówczas nie martwiło, bo skoro dzień dobrze się zaczął, to z założenia dobrze się skończy… Przecież już nic nie mogło nas zaskoczyć.. A jednak myliłyśmy się i to bardzo…
Film okazał się niesamowity, obydwie wyszłyśmy z kina zadowolone i pełne entuzjazmu zmierzałyśmu w strone dworca PKP, w Gdańsku Głównym. Ale oto na miejscu czeka na nas niespodzianka – ostatnia SKMka do Lęborka odjechała 4 minuty temu. Pierwsza reakcja - niedowierzenie, bo właściwie jak to możliwe? Przecież wydawało się że ostatni pociąg jest dużo poźniej. Po chwili oprzytomniałyśmy i uświadomiłyśmy sobie, ze zignorowałyśmy informację na temat remontu torów i zmiany rozkładu jazdy usłyszaną przez nas o wiele wcześniej.. Pojawiło się gorączkowe pytanie – co z nami będzie? Brak pieniędzy, oznaczał brak pomysłów.Decyzja musiała zostać podejęta natychmiastowo, gdyż właśnie nadjeżdzal pociag kończący trasę w Wejherowie – 30 km przed Lęborkiem. Tą trasę mogłyśmy pokonać całkowicie bezpiecznie, bo bilet ważny był do 24. Przerażone zdezorientowane, zdecydowałyśmy się wsiąść do pociągu z nadzieją, ze to wszystko to tylko zły sen, z którego zaraz się wybudzimy.
Mówi się, że kto nie ryzykuje nic nie ma, a więc zgodnie z tą zasadą postanowiłyśmy pojechać pierwszym pociągiem pospiesznym z Wejherowa bez biletu, schowane w pociągowej toalecie – perspektywa niezbyt miła, ale jedyna która przychodziła nam do głowy.
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !