Jedziemy więc spokojnie uliczkami i czujemy się coraz pewniej ;] Instruktor oczywiście bacznie obserwuje drogę i daje nam wiele cennych wskazówek. Grzecznie informuje, że należało by zmienić bieg – nie mamy w samochodzie skrzyni automatycznej ;] Swoją drogą nie rozumiem na czym polega problem zrobienia prawa jazdy w USA. Tam normalnie człowiek siada, ma magiczne 2 pedały – gaz i hamulec no i koniec filozofii. Amerykanie muszą tylko posiąść arkana wiedzy obejmującej kolosalną ilość znaków drogowych (bodajże 12) no i wsio ;] Później odpala się silnik i 2 godziny jedziesz prostym odcinkiem idealnie równej drogi… Ale nie jesteśmy w USA więc powróćmy do naszych polskich realiów.
Po kilku godzinach jazdy, opanowania sztuki zmiany biegów wjeżdżamy na bardziej ruchliwe okolice. Instruktor podgłaśnia muzykę a my czujemy się pełnoprawnymi kierowcami. Jednak nasz zapał szybko mija ;] Samochód nagle gaśnie. W naszej głowie zaczyna rodzić się jedno zasadnicze pytanie – co jest grane? Po pewnym czasie orientujemy się, że instruktor postanowił nie przytrzymywać nam za każdym razem sprzęgła ;) Na pytanie: Czy coś się stało? Spokojnym głosem
odpowiadamy: nie, wszystko w porządku panie instruktorze ;) Powoli wyuczamy w sobie nawyk przyciskania i puszczania sprzęgła oraz dodawania gazu. Oczywiście istnieją takie szkoły jazdy, kiedy to instruktor zawsze trzyma sprzęgło ;] Wtedy dopiero na właściwym egzaminie okazuje się, że kurcze coś jest nie tak ;]
Po kolejnych kilkudziesięciu godzinach jazdy, poprawnym zmienianiu biegów oraz zachowywaniu dopuszczalnej prędkości zaczynamy w coraz mniejszym stopniu skupiać uwagę na biegach oraz prędkości a bardziej interesuje nas otaczający świat – a ten jest bardzo ciekawy. Nie jeden instruktor mógłby zapewne napisać kilka tomów opowiadań ze swojej pracy ;] Częstymi bohaterami takowych przygód są starsze panie ;] Tak znowu się czepiłem, ale to jest niesłychane jak można wpaść na pomysł aby przechodzić przez czteropasmową ruchliwą drogę… Jest to głupotą w przypadku młodych i w pełni zdrowych osobników. Wiele staruszek, które ledwo co pokonują każdy krok decyduje się na takową przygodę. Samochody trąbią, ludzie wrzeszczą, pada wiele niecenzuralnych słów a nasi bohaterowi nic, dosłownie nic. Kiedyś ustępowałem pierwszeństwa staruszce poruszającej się w nieoznakowanym miejscu na ruchliwym skrzyżowaniu… Trwało to dobre kilka minut, gdyż miła pani poruszała się za pomocą balkonika… Rozumiem, że ciężko jest nadłożyć kawałeczek drogi więcej, ale chyba zachowanie bezpieczeństwa jest ważniejsze? Szczególnie osoby wychodzące z kościoła czują się bardzo pewnie ;) Zapewne wynika to z wyznawanej wiary i chęci szybkiego wykorzystania łaski uświęcającej – no ale nie dajmy się zwariować.
OK. Udało się nam. Przeżyliśmy 30 godzin jazd, wysłuchaliśmy wiele porad i obelg ze strony innych kierowców. Jednocześnie nauczyliśmy się wszystkich elementarnych zasad bezpieczeństwa na drodze i kierujemy się na egzamin ;) Oj teraz dopiero się zacznie…
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !