Humanista nie oznacza lesera lub kombinatora. Równie dobrze takowym może być inżynier – niekiedy jak patrzę na siatkę godzinową oraz tryb przyznawania ocen mam wrażenie, iż „świat się pomylił”. Nie jednokrotnie do swojego egzaminu humanistycznego przygotowywałem się parę tygodni – inżynierowie czasem są przepychani za ładne oczy oraz sam trud podjęcia nauki… Oczywiście nie jest to reguła i zapewne są uczelnie oraz kierunki gdzie równie mocno lub nawet mocniej przykładają się do pracy. Jednak z moich obserwacji nie wynika, iż inżynierowie muszą więcej czasu spędzać na nauce niż humaniści.
Dlaczego nie można w miarę na równi traktować wszystkich kierunków (bez gloryfikowania humanistów lub ścisłowców), tylko preferujemy edukację „rabunkową” – zawodówki i technika niepotrzebne, więc zamykamy. Za kilka lat okazuje się, że nagle brakuje nam osób z zawodem…
Rząd powinien się bardziej skupić na reformie edukacji w taki sposób, aby uczelnie były lepiej skomunikowane z przedsiębiorstwami i umożliwiały studentom start na rynku pracy – nabrania doświadczenia i możliwość wykazania się. Dziś wskazuje się, iż należy się jednocześnie uczyć, pracować oraz udzielać charytatywnie. Jednak to wszystko wymaga czasu, a ludzki organizm ma swoje ograniczenia. Zbyt duża liczba godzin poświęconych na pracy, prędzej czy później, odbije się na poziomie wiedzy lub zdrowia. Ludzie nie są maszynami i posiadają swoje ograniczenia. Należy dokonać próby wywarzenia poziomu przekazywanej wiedzy teoretycznej jak i praktycznej. Sama teoria jest dobrą podstawą oraz umożliwi skuteczniejszą prace, aczkolwiek bez wiedzy praktycznej trudnym jest cokolwiek uczynić.
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !