Tym bardziej smutnym było, gdy po pierwszych 30 minutach zacząłem odczuwać spadek entuzjazmu. Sceny wydawały się nudne, naciągane… Niby akcja toczy się niemalże bez przerwy. Przez cały film coś się dzieje. Jednak miałem wrażenie, iż jestem gdzieś daleko, ale to naprawdę daleko z boku. Film nie umożliwił mi wczucia się w sytuacje roninów. Jakoś nie mogłem odnaleźć się w klimacie. Nie chce charakteryzować scen, przedstawiać akcji filmu. Mimo potworów, bestii, samurajów… jakoś to wszystko się ze sobą nie kleiło. Nieszczęśliwa miłość, intryga, szaleńcza odwaga, honor… w tym wypadku nie stanowiły udanego połączenia. Postać grana przez Keanu Reeves nie zachwyca… Pani zła, wiedźma, jest raczej komiczna, aniżeli straszna… Ogólnie rzecz ujmując… no nie jest dobrze.
Jednak są i plusy. Jednym z nich jest doskonałe wprowadzenie – naprawdę obiecujące. Całość historii ma swoją logikę, aczkolwiek poszczególne sceny (przeskoki) skutecznie ograniczają przyjemność oglądania. Należy także wskazać, iż w filmie doskonale oddano charakter samurajów – ich wartości i zasady. Ciekawa jest też scena testowania stopnia naostrzenia broni – będziecie wiedzieć, co mam na myśl jak obejrzycie film (chyba jedyny luźniejszy fragment).
I cóż mam począć z 47 roninami? Na ten film naprawdę czekałem. Niestety rozczarował mnie. Nie jest to zła produkcja, aczkolwiek spodziewałem się czegoś więcej. Film ogólnie rzecz ujmując jest średni. Jeśli nie jesteście fanami samurajów… to odradzam wycieczkę do kina… niestety.
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !