Spis treści
Miejsce 4
Against Me!
Muszę przyznać, że bardzo niecierpliwie wyczekiwałem koncertu tego zespołu. W tym konkretnym przypadku nie było problemów ze stwierdzeniem, czy ich muzyka nadaje się na Jarocin, czy nie. Against Me!, ze swoim charakterystycznym, lekko ochrypłym wokalem i punk rockowym brzmieniem powinien dobrze wpasować się w festiwal i dać świetny pokaz umiejętności. Moje obawy budziły jednak właśnie zdolności głosowe wokalistki, która jeszcze do niedawna pozostawała wokalistą. Kilka miesięcy temu Tom Gable, wokal i lider zespołu, ogłosił bowiem, że zaczyna przyjmować terapię hormonalną, zmieniając przy tym imię na Laura. Strach przed tym, że cała ta przemiana może stanowić tylko zmianę imidżu przy jednoczesnej utracie brzmeinia cały czas kiełkował we mnie do momentu, kiedy Laura nie zagrała pierwszej piosenki. Oprócz tego, że głos wokalistki nie uległ zmianie (nie licząc nabrania charakterystycznej, chociaż niezbyt drażniącej maniery), piosenki zyskały zupełnie nowy wyraz. Teksty, które wcześniej stanowiły po prostu kawał dobrze napisanej roboty, teraz jawiły się w nowym świetle, jako wyznanie wokalistki, co udowodniły między innymi utwory ‘I Was A Teenage Anarchist’ czy ‘Transgender Dysphorhia Blues’. Kolejnym wartym podkreślenia faktem jest to, że świetnie wykorzystali czas, który im dano - mimo tego, że ich koncert potrwał godzinę, doskonale rozgrzali ludzi przed występującymi już godzinę po nich Illusion i KSU.
Miejsce 3
Jelonek
Kiedy drugiego (i przy tym chyba najlepszego) dnia Jarocina, o 18.30 na scenę wyszedł Jelonek, nie spodziewałem się niczego nadzwyczajnego – ot, klasycznego „zapychacza”, który umiliłby czas w oczekiwaniu na resztę gwiazd wieczoru. Jednak po tym co zobaczyłem, wstyd byłoby mi przyznać się potem komukolwiek do podobnego rozumowania. Jelonek zabrał swoją publiczność na wspaniałą wyprawę muzyczną do świata, gdzie rock i metal mieszał się z muzyką klasyczną. Co więcej, czuć było, że sam znakomicie się przy tym bawi. Bez przerwy rzucając zapadającymi w pamięć hasłami, takimi jak np. ‘Kto nie poguje, ten kabluje’, zagrzewał publiczność do zabawy ze znakomitymi efektami. Swymi okrzykami wywołał między innymi ogromnego wężyka, ‘ścianę śmierci’ czy regularne pogo pod sceną. Nierzerwany kontakt z publicznością, odwołania do klasyków muzyki i sama charyzma Jelonka wystarczyła, by koncert ten uznać za więcej niż udany. Prócz utworów, których należało się spodziewać, takich jak ‘BaRock’ czy ‘Kraina Umarłych’, spore zaskoczenie wywołał cover utworu Bonney M ‘Daddy Cool’. Bez wątpienia na całym Jarocinie nikt nie dał tak dobrego ‘dziennego’ koncertu co właśnie Jelonek z zespołem.
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !