W chwili kiedy wziąłem to wydawnictwo do rąk i zobaczyłem bardzo ładnie wydany krążek, którego okładka cieszy oko i napawa optymizmem nie spodziewałem się, że czeka mnie lekkie rozczarowanie….Już od pierwszego odpalenia płyty jedyne co zapadło mi w pamięć to monotonny wokal i mało zróżnicowane kawałki, które niestety nic odkrywczego nie wprowadzają. Rozumiem, że w tego rodzaju muzyce Skandynawskie kapele zdziałały już cuda i tworzyły niesamowite kompozycje, którym ciężko dorównać, jednak odsłuchując ten krążek miałem wrażenie, że zespół nie ma nawet większych aspiracji, aby trochę „pobroić“ i stworzyć coś , co zapadnie w pamięć.
Najsłabszym ogniwem zespołu jest wg mnie wokalistka, która permanentnie zniechęcała mnie do głębszego wsłuchiwania się w muzykę. Dźwięki zawarte na tym albumie są zrealizowane bardzo dobrze i tworzą bardzo miły nastrój (jak to w metalu symfonicznym bywa) jednak czegoś mi tutaj brakowało. Cały czas czułem jakby tę muzyczną machinę coś wyraźnie blokowało. Po części spowodowane jest to drażniącym mnie wokalem, jednak z drugiej strony brakowało mi tutaj trochę powera….
Jest to debiut zespołu Victorians - Aristocrats’ Symphony, który mam nadzieję będzie rozwijał się dalej i jeszcze nie raz udowodni nam, że Polacy nie gęsi i swój Nightwish mają (chociaż obecnie zdecydowanie bliżej do tego miana chociażby formacji At The Lake), jednak jak na razie płyta ta zdobywa u mnie dwójkę.
Tracklista:
01. Descent Of Your Destiny
02. In The End (Love Me Now)
03. Voice Of Eternal Love
04. Who Never Loved
05. Siren
06. Servants Of Beauty
07. Prince Of Night
08. Don’t Let Them Cut My Wings
09. Juliet’s Tale
10. Creed
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !