- Na Plus Camerimage występujesz w dosyć nietypowej dla siebie roli – jesteś jurorem i będziesz oceniał twórców wideoklipów. Jak się czujesz pełniąc takie zadanie?
- Przede wszystkim jeszcze nie oceniałem, bo dopiero dzisiaj jest przegląd teledysków. Obecnie staram się wczuć w atmosferę tego miejsca. Rzeczywiście jest to świat głównie operatorów, ale także reżyserów i studentów uczelni, które kształcą w tych kierunkach przyszłych absolwentów, więc jest to świat, który z jednej strony jest mi bliski, bo z wideo pracuję od dawna. Z drugiej strony faktycznie nie ma tu za wielu muzyków, a właściwie możliwe, że żadnego, więc rola jest taka niecodzienna.
Sam nie wiem czego oczekiwać, ani jak będą wyglądały obrady jury. Mam swoje typy i sądzę, że dość mocny pogląd kto robi najfajniejsze rzeczy z tych zgłoszonych klipów. Z drugiej strony na pewno osoby, które wchodzą w skład jury to legendarne postaci i z dużym dorobkiem, nie tylko w wideoklipach, ale także w świecie filmów (przyp. red. Poza Glacą w jury znaleźli się: Michael Lindsay-Hogg, Tomasz Augustynek, Piotr Metz, David Knight, Edward Lachman, Chris Doyle oraz Christopher Soos.). W różnych formach takich jak: długie metraże, krótkie filmy, czy dokumenty. Więc ja pomiędzy nimi z pewnością będę zupełnie inną osobą i z zupełniej innej perspektywy będę mógł powiedzieć co sądzę na ten temat. Mam nadzieję, że moja obecność wniesie jakiś powiew świeżości, który jest potrzebny.
Akurat teledysk jest specyficzną dziedziną. To nie jest film. To jest taka forma, w której muzyka jest bardzo istotna i tak na prawdę zastanawiam się, czy ktoś kiedyś sprawdził na ile procent, ilu artystów jest zadowolonych z teledysków. Co artyści o nich sądzą itp. Bo brzydko mówiąc jest to generalnie robota innych ekip. Muzycy w większości przychodzą na plan, odgrywają swoje i potem efekt albo im się podoba, albo nie, ale tak na prawdę co sądzą, czy chcieliby coś zmienić, albo jak widzą kierunek tworzenia klipu – nie wiem ilu ma na to faktycznie wpływ.
- Jak odbierasz sam festiwal oraz jego organizację? Bywasz czasami na festiwalach filmowych? Masz zamiar w czymś uczestniczyć, czy przyjechałeś tutaj do pracy?
- To jest mój pierwszy raz. Zamierzam się wybrać dzisiaj dopiero na imprezę Kodaka, a jutro możliwe po moim Masterclass teledyskowym zostanie mi jeszcze trochę czasu. Jest tutaj operator Tomek Augustynek, który pracował ze mną przy wielu klipach, więc może będzie mógł mnie zabrać w jakieś fajne miejsca. Teraz żyję moim jutrzejszym seminarium, bo to zupełnie nowe doświadczenie. Inaczej jest brać udział przy produkcji klipu, a inaczej jest studentom szkół filmowych opowiadać o tym i na pewno jest to dla mnie duże wyzwanie. Tych klipów od początku pracy, czy mojej drogi muzycznej i artystycznej uzbierało się na tyle dużo, że niektóre z nich muszę sobie przypomnieć. Dokładniej odświeżyć genezę danych scen, konceptów i jak to wszystko wyglądało.
- No właśnie będziesz „profesorem“ Glacą! Jestem ciekaw czy już przygotowałeś sobie jakiś plan, o czym będziesz mówił oraz jak będzie wyglądał Twój wykład? Jesteś gotowy na pytania dociekliwych studentów, którzy nazjeżdżali tutaj z całego świata?
Wiesz co…Nie wiem jak będzie z tymi pytaniami, bo wczoraj byłem na takim seminarium legendy jeśli chodzi o teledyski, jednego z pionierów w tej dziedzinie (Michael Lindsay-Hogg przyp. red.). Człowieka, który pracował przy pierwszych klipach The Rolling Stones, The Beatles, czy The Who no i tych pytań z sali było raptem kilka. Zdaje się dokładnie trzy. Chociaż z drugiej strony ten Pan dużo mówił, więc sądzę, że w dużej mierze były to wyczerpujące opowieści. A czy jestem gotów…Myślę, że tak. Ja nie mam zamiaru udawać kogoś kim nie jestem, wchodzić na jakieś terytorium, na którym czuję się źle, a o tym co zrobiłem, jakie są te klipy itp. wiem chyba wszystko. Może nie potrafiłbym nazwać dokładnie rodzajów światła, ale już na przykład to na jakim były kręcone materiale już tak. Wiem jak były montowane, ile zajmował montaż, ile postprodukcja. Generalnie jestem przygotowany.
Poza tym nie sądzę, żeby to było aż tak techniczne. Sądzę, że to będzie bardziej kwestia ogólna - jak wychodzić z konceptem itp. Ciekawe może być ich spojrzenie na to, czy lepiej współpracuje się z muzykiem, który chce być przy całym procesie, czy nie. Wydaje mi się, że to nie wszystkim filmowcom leży, ale może się mylę. Może będę miał okazję się kogoś zapytać.
- Będziesz oceniał wideoklipy. Chciałbym wiedzieć kiedy w Twoim życiu było coś takiego, że oglądałeś pierwsze klipy muzyczne i powiedziałeś: Tak to jest to! O to chodzi w przekazie w przypadku muzyki! Są jakieś klipy, które Ciebie inspirują lub zapadły Tobie szczególnie w pamięć?
- Pierwsze teledyski takie, które zapadły mi w pamięci….Tutaj chyba nie będę pewnie za bardzo oryginalny, ale na pewno „Thriller“ Jacksona był takim spektakularnym wydarzeniem. Nie jestem jakimś wielkim fanem tego klipu, ale pamiętam, że myślałem trochę o tym jak był zrobiony, dlaczego tak wyglądał, dlaczego jest tam taka kreacja itp. Lubiłem też te surowe klipy Guns’N’Roses. Czy coś szczególnie….Wydaje mi się, że chyba ten live „Paradise City“ najbardziej. Poza tym „You Could Be Mine“, niektóre rzeczy w „November Rain“ mi się podobały…. Jeśli chodzi o obecne klipy to lubię pracę Romaina Gavrasa z grupą Justice oraz jego teledyski dla M.I.A. Nie pamiętam jakichś wielu takich dobrych klipów rockowych z przeszłości, które by mnie szczególnie zachwyciły. Sporo oglądam hip hopowych teledysków. Podoba mi się na przykład „I Need a Doctor“ Dr Dre, z tych ostatnich rzeczy. Wiele klipów mi się podoba.
Jak pytasz o dawne czasy to pewnie musiałbym wymienić też Nirvana „Smells Like Teen Spirit“. Dobry klip to był live Pearl Jam „Jeremy“… taki porażający. Pamiętam, że zastanawiałem się kim są Ci ludzie na scenie i skąd taka energia.
Tak sądzę, że ta amerykańska fala heavy metalu nie ma wielu dobrych klipów. Przynajmniej nie wracam często do teledysków z tych pierwszych albumów, ale jakby chwytanie energii na pewno gdzieś tam w tym przypadku mnie inspirowało.
- A film, jaki wpływ ma na życie Glacy? Czy są jakieś, które Ciebie szczególnie inspirują? Są takie, do których wracasz często oraz ulubieni twórcy?
- Na pewno dla mnie takim reżyserem wszech czasów, jakbym miał wymienić jednego byłby Copolla. Uwielbiam i „Czas Apokalipsy“ i wszystkie części „Ojca Chrzestnego“. Lubię filmy Kubricka między innymi „Odyseję Kosmiczną 2001“. Wracałem i parokrotnie oglądałem film „Misja“ z De Niro. Na pewno takie klasyki jak Scarface, pierwszy „Alien“, chociaż nie jestem specjalnym fanem science fiction. Lubię ekranizację „Lotu Nad Kukułczym Gniazdem“, wiele produkcji z udziałem takich klasyków jak Nicholson, czy Pacino. Z klasycznych jeszcze „Gorączka“, „Zapach Kobiety“, niektóre z filmów Tarantino, na pewno „Kill Bill“ z tych najnowszych. To chyba tak mniej więcej.
- Abstrahując od festiwalu i filmów. Pracujecie nad nową płytą. Słyszałem, że macie już 15 minut materiału. Jaki to jest materiał oraz czego możemy się spodziewać po nowej płycie? Przy ostatniej naszej rozmowie na przykład wspominałeś, że chciałbyś sięgnąć po muzykę reggae. Podjęliście się już tego?
- Co do wycieczek w kierunku reggae jeszcze tego nie robiliśmy, ale cały czas mam ten plan w głowie i pewnie zacznę go gdzieś tam realizować i może będzie to po prostu kwestia inspiracji, które dadzą jakąś nową formę. Co do materiału, tak na prawdę jest to krok do przodu w kwestii odwagi tego zespołu w kreowaniu swojej przestrzeni. Sądzę, że są to takie kompozycje, które będzie trudno pomylić z innym zespołem. Będzie to brzmiało chyba jeszcze bardziej jak My Riot niż pierwsza płyta.
Te utwory mają większy wspólny mianownik w porównaniu z pierwszą płytą, która pisana była na przestrzeni w zasadzie trzech lat. Tutaj są to tygodnie, miesiące.
Jeśli chodzi o bity to jest to bardziej nowoczesne, klubowe brzmienie. Chciałbym żeby to była jednocześnie muzyka bardziej inspirowana klubem, a gitary były jeszcze cięższe niż w przypadku pierwszej płyty. Jak na razie całość taka jest i chyba będzie to jasny charakter. Więc generalnie nie zaszyliśmy się w jakimś tam ciemnym miejscu i nie jest to w żaden sposób ciemna, zdołowana muzyka, tylko raczej bunt, który nie jest szeroko mówiąc „antysystemowy“. Tutaj w związku z tym, że pojawiły się różne reakcje na pierwszy album, niektóre reakcje fanów bardzo fajne i nas napędzają, ale gdzieś tam z Hakerem odczuwamy, że jeśli chodzi o media i krytyków to ten album został przyjęty dosyć chłodno i na pewno to spowodowało, że czujemy pewnego rodzaju frustracje, jakieś wk***nie, które postanowiliśmy przekuć po prostu na nowy sound, żeby on był jeszcze bardziej dynamiczny i na pewno to w tym słychać, że nie cofnęliśmy się – tak ja to odczuwam – przed jakimś takim osądem. Wiadomo, że każde dzieło jest poddawane osądowi i możesz się pod tą krytyką jakby ugiąć, szukać jakiś kompromisów, czy chcieć wejść w czyjeś łaski, a możesz po prostu powiedzieć „Nie, nie, nie. Jedziemy do przodu i odważnie robimy kolejny krok!“ i taki jest właśnie ten nowy album.
- Brzmi ciekawie. Kiedy zatem pierwsze efekty? Kiedy planujecie wydać nową płytę? No i czy podobnie jak w przypadku pierwszego albumu My Riot, usłyszymy tutaj kilku gości?
- Nie wiem. Pojawiają się momentami jakieś myśli, żeby kogoś zaprosić. Trudno mi powiedzieć, może będą to w przypadku tego projektu jakieś międzynarodowe kolaboracje. Na razie cztery numery powstały bez planu na takie featheringi. Radzimy sobie sami i to jest fajne, ale być może ktoś się pojawi na nowym albumie. Ale nie jest to główny punkt tego projektu. Chcemy napisać na przykład numer z Orionem, ale nie żeby jego zaprosić do kawałka, ale żeby on napisał riff i z nami jakby współkomponował utwór. To jedna z takich rzeczy. Będę chciał jeden kawałek My Riot wysłać do Justina Chancellora, z którym zrobiłem M.T. Void, którego kręci My Riot, więc być może jego bas usłyszymy na albumie.
Mówię są to plany, z których może coś wyjdzie, może nie. Dla mnie przede wszystkim jest ważne to, żeby płyta była zwarta, nieprzegadana i nie za długa. Gdzieś modelowo jeśli chodzi o czas trwania tego albumu i jego zawartość to takim moimi ideałami są „High Way To Hell“ od AC/DC, czy pierwszy album Rage Against The Machine. Właściwie wiele tych starszych płyt AC/DC, jak „Let There Be Rock“, czy nawet „Dirty Deeds Done Dirty Cheap“ one wszystkie były takie dziesięć, jedenaście kawałków, bach, bach, bach – moc! Więc to będzie bardziej w tym kierunku.
Jedynka była inna…niektórzy narzekali, że była za długa i miała jakieś kawałki, które ją wydłużyły. No a tam rzeczywiście chcieliśmy dać pełne spektrum tego co zostało stworzone. Trudno było po prostu pewne rzeczy wyrzucić. Tutaj napiszemy pewnie trochę mniej materiału no i mam nadzieję, że to się jakoś tam przełoży na jego jakość.
- Kiedy mniej więcej planujecie wydać płytę?
- Kto wie… Wydaje mi się, że troszeczkę inaczej będziemy ją chcieli przedstawiać. Możliwe, że będzie więcej singli przed premierą. A premiera w okolicach Przystanku Woodstock, czyli pewnie przed wakacjami lub zaraz po.
- No właśnie Woodstock…. Daliście niesamowity koncert, zresztą każdy jest pełen energii. Myślę, że wielu fanów czeka na DVD koncertowe. Czy macie takowe w planach?
- Znaczy o to trzeba by było pytać Złoty Melon i Jurka Owsiaka. Bo ja na ten temat, generalnie na temat planów jego wydania nic nie wiem. Szczerze mówiąc chyba bym nie liczył zbyt mocno na kwestię wydania tego DVD teraz. Być może, gdyby nastąpił drugi koncert, czyli generalnie trzeba by było wygrać Złotego Bączka żeby to się stało…
- Ale jesteście blisko…. Cały czas My Riot pojawia się w czołówce na kolejnych notowaniach.
- Jesteśmy gdzieś tam w czołówce, ale to jest wiele miesięcy, wiele głosowań i tak dalej… Jeżeli tak by się stało, że zagramy ten festiwal jeszcze raz to myślę, że wtedy Jurek pewnie pokusiłby się o wydanie DVD. Zresztą mówił mi, że to mega dobrze brzmi, że band dobrze brzmi, że jest pod wrażeniem perfekcji wykonania, więc na pewno są plusy. Natomiast jeśli chodzi o kwestię wydania to w najbliższych miesiącach, nie sądzę. A my nie mamy na to niestety żadnego wpływu…
- Współpracujecie dalej z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Zagracie w styczniu podczas finału w Londynie. Nie kusi Was żeby gdzieś tam jeszcze pokrążyć po Europie, jak już przełamiecie tę barierę i zagracie nie tylko dla polskiej ale i zagranicznej widowni?
- No na razie jest występ w Londynie i zajmiemy się przygotowywaniem do tego. Natomiast nie ma innych propozycji za granicą. No i myślę, że tak naprawdę taka wyprawa na Europe, czy na świat My Riot to trochę inny temat. Nie ukrywam, że teraz zacząłem znowu pisać po polsku i pewnie to się skończy polskim albumem. Możliwe, że np. trzeci krążek jeśli powstanie będzie od początku pisany powiedzmy z myślą o międzynarodowych rynkach, czy o premierze za granicą. Jakoś jestem pod taką presją, z której nie chce się jakoś specjalnie uwalniać, ale fani w Polsce oczekują polskich tekstów. To jest dla mnie ważne. Nie chciałbym nikogo zawieść i z drugiej strony kręci mnie moment wydania albumu, który będzie zawierał kolejną dawkę polskich tekstów. Wiem, że ludzie na nie czekają i trudno jest tak podjąć decyzję typu: Nie, nie, teraz świat, więc płyta będzie w innym języku.
- Mieliście teraz ruszać w trasę klubową, niestety nie udało się. Co zawiniło?
- Wiesz co, organizacyjno-finansowe względy, może źle dopięte terminy. Promocyjnie to wyszło tak sobie. Nie mogliśmy liczyć na tak na prawdę dobrą frekwencję we wszystkich tych miastach, więc no trasa się po prostu tak ekonomicznie w tym momencie zawaliła i nie było sensu tego ciągnąć. Ryzykować popadania w jakieś kwestie długów tego bandu, który jest świeży, młody i nie mamy dużego zaplecza finansowego. Więc postanowiliśmy to zrobić po prostu w innym terminie, przełożyć to na przyszły rok, gdzieś tam na początek.
Lepiej nawiązać lepszą współpracę z klubami co do promocji. Odnosimy wrażenie, że w tych klubach dzieje się czasami zbyt dużo, żeby Ci ludzie nadążyli z wypromowaniem kolejnych eventów, koncertów, więc sądzę, że to są przyczyny, które stanęły na przeszkodzie tej trasie.
- Mieliście grać też koncert w Bydgoszczy. To jeszcze przed tą odwołaną trasą. Czy jest szansa, że fani z Kujawsko-Pomorskiego będą mieli okazję zobaczyć My Riot na żywo?
- Wiesz co szansa jest zawsze, ale nie potrafię Tobie powiedzieć, czy zdarzy się to niedługo. Na pewno bardzo byśmy chcieli zagrać wszędzie, ale to tak trochę działa w dwie strony. To znaczy, że my mamy chęci, ale z drugiej strony nie ma co ukrywać, że to fani wywierają jakąś presję na organizatorach. Roznosi się pogłoska, że zespół jest oczekiwany itp. Ja podchodzę do tego tematu dość cierpliwie i wiem, że musimy dużo pracy wykonać jako zespół, żeby to koło zamachowe fanów jakby jeszcze bardziej nakręcić. Ale być może z naszej strony jest potrzebna jakaś postawa, która przekona ludzi, żeby nas zapraszali. Więc wszystko się ze sobą w jakiś sposób łączy, że zespół musi w jakimś stopniu chcieć, ale zespół musi być też w jakimś stopniu oczekiwany i pożądany. No niestety realia są takie, że chciałoby się grać nawet dla 50 osób, ale nie może być to 50 osób, a kiepsko nawet jak jest to 100 osób. Powinno być tak naprawdę parę setek, żeby to się opłacało ze względów chociażby na wyrównanie kosztów. Koncerty rockowe są niestety ze względu na różne sprzęty, technikę itp. dosyć drogie.
- Jeszcze wracając do wideoklipów, chciałbym zapytać jaki jest Glaca na planie. Czy pozostawiasz wykonanie klipu innym, czy sam obmyślasz jakiś scenariusz w swojej głowie?
- Tak naprawdę wymyślam wszystkie scenariusze, no i biorę udział w każdej fazie ich powstawania. To jest dla mnie bardzo ważne i zawsze było dla mnie bardzo ważne i to jest z mojej strony warunek numer jeden.
Rozmawiał Mateusz Kardaś
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !