Może na początek przybliżcie naszym czytelnikom genezę Waszego zespołu.
Tomasz „Tomek” Dorobczyński: Początkowo zespół funkcjonował pod inną nazwą. Zaczęliśmy z Łukaszem poszukiwania dwóch muzyków do wspólnego grania – basisty i jeszcze jednego gitarzysty. Mniej więcej sześć lat temu za pośrednictwem Internetu znaleźliśmy basistę – „Jabbera”. Rok później dołączył do nas „LaDY”, gitarzysta.
Łukasz „Lanietz” Lańczyk: Tomek na regionalnym portalu kulturalnym zamieścił ogłoszenie, że poszukujemy basisty i zgłosił się Jabber. Zaczęliśmy robić próby. Miałem już wcześniej napisane piosenki i ogrywaliśmy materiał. Przez chwilę był też pomysł, żeby założyć zespół coverowy i próbować na tym coś zarobić, ale na szczęście szybko legł bo okazało się, że się do tego nie nadajemy. Postanowiliśmy robić coś bardziej ambitnego niż odtwarzanie muzyki. No ale niestety granie w trzy osoby troszkę nas ograniczało. Chcieliśmy uzyskać ciekawsze brzmienia i poszerzyć nasze możliwości więc postanowiliśmy poszukać drugiego gitarzysty. Tomek dał ogłoszenie w tym samym portalu i dokładnie rok później w ten sam sposób zgłosił się do nas LaDY. A co najlepsze LaDY i Jabber wcześniej grali w jednym zespole i nie wiedzieli o tym, że mają ponownie grać razem. Na początku nie potrafiliśmy jakoś super grać i mieliśmy słaby sprzęt. LaDY z Jabberem nas podszkolili i wnieśli sporo doświadczenia do Lorein. To było fajne, ogrywaliśmy materiał, który kiedyś wcześniej napisałem, dołączył do nas LaDY i wniósł świeżość … i dodatkowo wprowadził wiele nowego w brzmieniu zespołu a do tego pogonił nas trochę do roboty i zmotywował na tyle, że nagraliśmy pierwszą demówkę.
Tomek: To było fajne, bo mieliśmy styczność z muzykami, którzy mieli już doświadczenie studyjne, sceniczne i nie tylko bo mieli za sobą szereg koncertów i wiedzieli jak do tego wszystkiego podejść. To musi być tak, tak i tak… trzeba nagrać demo, później znaleźć wydawcę. To były dla nas wytyczne, wiedzieliśmy w którą stronę powinny iść nasze działania.
Roland „LaDY” Langer: Samo nagranie 4-piosenkowej demówki i jej „wydanie” to był tak naprawdę początek drogi, bo trzeba było coś dalej zrobić. Zaczęliśmy wysyłać materiał na różne przeglądy, których w naszym kraju jest sporo i okazało się, że organizatorzy imprez odzywają się do nas, nagrania demo się podobają i chętnie zobaczą nas na żywo. Zaczęliśmy pojawiać się na różnego rodzaju festiwalach i dzięki temu zebraliśmy całkiem sporo doświadczenia scenicznego. Jednak tak naprawdę cały czas byliśmy w tym samym miejscu jako zespół. Można powiedzieć, że niewiele nam to dało. Mieliśmy demo i kilka festiwali za sobą, jednak jako kapela dalej staliśmy w miejscu. Następny etap rozwoju zespołu nastąpił po podpisaniu kontraktu z S.P. Records.
Jak do tego doszło?
Lanietz: Podpisanie kontraktu z S.P. Records to była bardzo ciekawym zdarzeniem. W 2010 roku powstało S.P. Radio, które było założone jako swojego rodzaju „kuźnia młodych talentów”. Wydawnictwo miało tak dużo materiału do przesłuchiwania, że postanowiło założyć portal internetowy SP Radio. Logowały się tam młode kapele i mogły dodawać swoje kawałki, na które następnie mogli głosować słuchacze. O dziwo okazało się, że nasze piosenki utrzymywały się na czołowych pozycjach listy przez kilka miesięcy! Pewnie dzięki temu zwróciliśmy na siebie uwagę . Później graliśmy koncert w Stodole z naszymi przyjaciółmi z formacji Happysad. Dostaliśmy informacje że Sławek Pietrzak przyjdzie nas posłuchać na żywo. Ale jeszcze przed koncertem spotkaliśmy się i dostaliśmy propozycję kontraktu płytowego. To jest taka trochę niepolska historia, rodem z amerykańskiego filmu. Zespół nagrywa demówkę na początku roku, a pod koniec roku podpisuje kontrakt z wytwórnią płytową i otrzymuje szanse na wydanie własnej płyty. Także dla nas to jest coś niesamowitego.
Wspominaliście o pomyśle na coverowanie innych kapel. Powiedzcie jakie inspiracje przemycacie do Lorein i jak w ogóle wygląda proces twórczy w Waszym zespole?
Lanietz: Tak naprawdę słuchamy dosyć różnej muzyki, bo przykładowo Jabber lubi cięższe klimaty, co można odczuć na próbach ale to co robimy w Lorein jest wypadkową naszych gustów i inspiracji muzycznych. A czerpiemy ją z wielu kapel, zarówno indie-rockowych, jak i folkowych, czy innych klimatów. Przykładowo: Editors, White Lies, Coldplay, Radiohead, czy Myslovitz, do którego nas często porównują.
Teraz nadeszła pora na Wasz drugi album. Powiedzcie jak długo powstawał materiał na Wasze najnowsze wydawnictwo?
Tomek: Nagraliśmy demo zawierające 14 numerów z której pozostało na płycie 5 utworów (śmiech). Materiał na nowy album powstawał w dużej mierze na bieżąco. Gdy wyczerpaliśmy wszystkie pomysły z demówki, numer po numerze, riff po riffie, wszystkie nowe kawałki tworzyliśmy od podstaw i ogrywaliśmy w studiu. Większość tekstów Łukasz napisał po zrobieniu muzyki. To był totalnie inny świat w porównaniu do naszego pierwszego wydawnictwa, które było zlepkiem pomysłów tworzonych przez 10-lat.
LaDY: Myślę, że można po prostu powiedzieć, że album „Drzewa i planety” jest produkcją muzyczną. Według mnie tak właśnie powinno się nagrywać płyty. Trzeba znaleźć odpowiedniego producenta, który rozumie co dany zespół chce zrobić i uzyskać, czuje klimat tego rodzaju muzyki i dzięki temu udaje się stworzyć coś naprawdę dobrze brzmiącego.
Sebastian „Jabber” Szczepański: Naszym producentem jest Dominic Buczkowski, który lubuje się w brytyjskim graniu i dzięki współpracy z nim udało nam się sprawić, że ten album brzmi światowo.
Wielu muzyków próbuje otworzyć sobie bramę do kariery poprzez programy typu talent show, nie kusiło Was aby spróbować swoich sił w tego rodzaju produkcjach?
Lanietz: Na początku obraliśmy pewną drogę. Postanowiliśmy sukcesywnie, ciężką pracą zdobywać kolejnych fanów jak zrobili to chociażby nasi przyjaciele z zespołu Happysad. Ich nigdy nie było zbyt wiele w mediach.
LaDY: Ale nie zamykamy sobie również takiej bramy. Czasy są teraz inne. Być może wystąpimy kiedyś w jakimś talent show. Warunkiem jest granie swojej muzy.
Muzyka to Wasze hobby i oderwanie od rzeczywistości, czy marzy Wam się aby z tego żyć?
Jabber: Nie mamy takiego założenia, że rzucamy wszystko i teraz zajmujemy się muzyką, chociaż gdyby pojawiła się taka opcja pewnie byśmy tak zrobili. Wiemy jak ciężko w Polsce jest utrzymywać się z muzyki, dlatego wszyscy pracujemy i zajmujemy się czym innym. Muzyka jest najważniejszym elementem w naszym życiu i mnóstwo czasu poświęcamy graniu w zespole i wszystkiemu co się z tym wiąże.
Tomek: Wszystko jest dostosowane do naszego grania i zajmujemy się takimi rzeczami, pracujemy w takich miejscach, aby móc w każdej chwili zrobić sobie wolne i przykładowo ruszyć wspólnie w trasę koncertową.
Teksty piszecie po polsku, nie chcieliście zacząć nagrywać po angielsku i próbować wybić się poza granicami naszego kraju?
Lanietz: Niektóre zespoły są bardziej doceniane zagranicą niż w kraju. Myślę jednak, że z taką muzyką, jaką my gramy, gdybyśmy chcieli zaistnieć przykładowo w Wielkiej Brytanii, to nie mamy szans. Tam jest tak dużo podobnie grających kapel. Mamy dwie piosenki w języku angielskim, po jednej na obu płytach. Na ostatnią namówił nas nasz producent Dominic, który urodził się w Wielkiej Brytanii, jest mocno związany z tamtejszym klimatem muzycznym. Powiedział, że chętnie porozsyła ten utwór swoim zagranicznym znajomym.
LaDY: Śpiewamy po polsku bo chcemy żeby nasi odbiorcy nas rozumieli. Nie chcemy utrudniać przekazu. Tekst w naszych piosenkach jest istotnym elementem. Słuchając anglojęzycznych piosenek skupiamy się głownie na dynamice, energii, emocjach i melodii. Nie każdemu chce się zagłębiać szczegółowa w analizę tekstu. Sam się na tym łapię, że słuchając nowej kapeli dopiero później wgryzam się w słowa. Podsumowując - łatwiej się śpiewa po angielsku, płynniej i język lepiej brzmi ale po polsku jesteśmy w stanie powiedzieć więcej .
Przed Wami występ podczas Jarocin Festival. Jakie są Wasze kolejne marzenia i cele?
Tomek: Ja bym chciał zagrać na Open’erze! Pojawić się na jakichś większych festiwalach w naszym kraju i to nie na jakiejś „drugiej scenie tylko na głównej. No i oczywiście większe trasy koncertowe, które odwiedzają zarówno większe, jak i mniejsze miasta.
Lanietz: Bardzo cieszymy się, że będziemy mieli okazję zagrać w Jarocinie i to nie jako kapela konkursowa, czy zakwalifikowana w inny sposób, tylko zostaliśmy zaproszeni przez organizatora. Mamy nadzieję, że tak będzie częściej!
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !