Za Hate wiele lat muzycznej kariery mimo licznych rotacji i faktu, że obecnie to Ty jesteś jedynym stałym członkiem składu formacja wciąż istnieje. Masz jakąś radę na długowieczność zespołu?
Nie ma na to rady i w moim przypadku decyduje o tym po prostu fanatyzm i oddanie tej idei. To nie jest coś, co można przekazać komuś w postaci rady, to jest raczej kwestia pewnego indywidualnego wyboru i może też charakteru trochę, cech osobowości. Na pewno nie ma na to przepisu. W ogóle nie ma przepisu na zespół, złotej formuły, która się sprawdza. Szczególnie w metalu, bo tutaj bardziej niż w innych gatunkach, wydaje mi się, że liczy się jakaś autentyczność i pewne ideologiczne podejście. Ludzie bardzo wyczuwają kiedy to jest fałszywe i dlatego trudno jest cokolwiek osiągnąć w tej muzyce, bez oddania jej.
Zwiedziłeś z koncertami cały świat, jak oceniasz podejście polskich fanów do zespołów? Bo frekwencyjnie momentami to bardzo ciężko wypada.
Wiesz co, tak nie jest. Pomimo tego, że nie ma tłumu tutaj, ale jest poniedziałek, Bydgoszcz, klub Estrada, ale mimo wszystko nie zgodzę się z Tobą. Jest tak po prostu, że nie ma sensu absolutnie narzekanie na frekwencje, ponieważ jeśli ludzie rzeczywiście cenią zespół, to i tak przyjdą. Z takiego założenia wychodzę i jest tylko kwestia tego, czy to ma być masowy odbiorca, czy wąskie grono ludzi, którzy rozumieją co chcesz przekazać. My stawiamy na to drugie, zdecydowanie. Nam nie zależy na masowej karierze, na zbudowaniu wielkiej maszyny przemysłowej pod nazwą Hate, na trikach pr’owych, medialnych. Mamy trochę inny sposób i innymi metodami się posługujemy.
Szczerze mówiąc trochę zaniedbujemy naszych odbiorców w kraju. Mam z tym problem, bo uważam, że powinniśmy tutaj grać częściej i być może przykładać większą uwagę do rozmachów naszych koncertów itd. ale dlatego, że tego nie robimy w poniedziałek na koncercie w Estradzie jest sześćdziesiąt osób do tej pory. Tak naprawdę mamy odbiorców wszędzie, od Meksyku, poprzez Stany i na Europie kończąc. Mamy oferty z dalekiej Rosji, a nawet w tej chwili z Japonii i bardzo prawdopodobne, że w przyszłym roku przyjdziemy na nasze pierwsze tourne do Japonii właśnie. Także absolutnie nie narzekam i jesteśmy zespołem, który działa globalnie, a nie skupia się na jakiejś lokalnej promocji. Natomiast nigdzie nie gramy takiej trasy jak u nas. Teraz gramy 10 koncertów i jeżeli po tych występach będziemy zadowoleni, na wiosnę zagramy drugą część tej trasy i to będzie kolejnych 6, czy 7 koncertów i w ten sposób polscy fani zostaną nasyceni.
Nie pojawiacie się często w Polsce. Teraz dajecie słuchaczom solidną dawkę koncertów, czy odczuwacie podczas trasy wdzięczność fanów? Widzicie rzesze ludzi w koszulkach Hate szalejących pod sceną?
Zdecydowanie tak. Znaczy Ci, który przychodzą to są fani po prostu. To nie są ludzie przypadkowi. To nie jest festiwal, na którym są po prostu „metale”. To są nasi odbiorcy, fani naszego zespołu i czujemy czy to jest Słupsk, czy to jest Olsztyn, czy Gdańsk tak jak wczoraj, gdzie udało nam się spalić klub (śmiech). Bo w utworze „Internal Mind” pluliśmy ogniem, zajął się sufit i wybuchł pożar.
Ku mojemu zdziwieniu nikt nie uciekał, tylko wszyscy stali zachwyceni jakby zahipnotyzowani widokiem tego płonącego sufitu i tego, że klub się cały zajmuje i dopiero gdy wybrzmiał ostatni akord, to poszły gaśnice w ruch. No jest tam niezła dewastacja, powiem tyle... natomiast ja się dawno tak dobrze nie bawiłem i też nie widziałem takiej reakcji ludzi na naszym koncercie. Ludzie tam po prostu skonali z ekstazy prawie. Także wydaje mi się, że takimi koncertami jak ten wczorajszy piszemy też historię polskiego metalu.
Wydział Remontowy zgadza się teraz z nazwy w takim razie (śmiech).
Zdecydowanie tak. To jest adekwatna nazwa do tego, co tam się stało wczoraj.
Z koncertami zwiedziliście cały świat. Gdzie występy wspominasz najlepiej? Te lokalne w Polsce, czy też na największych festiwalach?
Ja nie wspominam żadnych konkretnych koncertów, czy imprez. Ja to widzę jako pewną ciągłość, pewną drogę po prostu i naprawdę nie wiem jak to zabrzmi, ale dla nas nie ma szczególnego znaczenia czy gramy w Polsce, w Rosji na Syberii, czy w Niemczech lub Stanach. To jest po prostu język uniwersalny, ten, którym się posługujemy i fani takiej muzyki i estetyki są wszędzie i nie dzielimy tego w żaden sposób. Oczywiście najbardziej jesteśmy związani z Polską i jeśli na festiwalu są jacyś Polacy, to zawsze ich pozdrawiamy. Zresztą zawsze gdzieś się tam pojawiają i dedykujemy im jakiś numer i w żaden sposób się od tego nie odcinamy. To jest oczywista rzecz, ale wszystkich fanów naszego zespołu traktujemy na równi, gdziekolwiek nie występujemy.
W tym roku Hate spotkał ogromny cios w postaci utraty jednego członka zespołu. Pozbieraliście się już po tej stracie i ten skład jest już stateczny?
Na razie gramy z muzykiem sesyjnym, ale postanowiliśmy się reaktywować jak najszybciej, jak najszybciej ruszyć z koncertami, żeby właśnie nie rozpaczać długo po śmierci naszego kolegi i nie przerywać tego też, bo pauza mogłaby nam źle zrobić, zarówno jako muzykom, ludziom i też całej tej sytuacji. Nie zapominając też o nim pchamy tę machinę dalej, bo wiemy też, że on by tego chciał. On by sobie tego życzył. To był specyficzny rodzaj człowieka, który żył dniem codziennym i nie oglądał się wstecz. Zawsze patrzył w przyszłość i dlatego też była taka nasza decyzja, że miesiąc po pogrzebie już graliśmy koncerty praktycznie.
Wydaliście w tym roku nowy album, który został znakomicie odebrany. To kolejny krok do przodu chyba?
Tak, zdecydowanie. Widzimy to chociażby w ofertach koncertowych, które przychodzą do nas z zachodu. Więc jest to dla nas ogromny progres, ale też duże wyzwania, bo wymagania wobec naszego zespołu rosną i już wiadomo, że w przyszłym roku wydamy nowy album i w przyszłym roku on się ukaże. Wytwórnia nas bardzo mocno mobilizuje i na pewno tak się stanie.
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !