Mateusz Kardaś: Już Wasze pierwsze muzyczne poczynania spotkały się z dużym sukcesem. Przypomnijmy, że już po wydaniu dema na wasze konto powędrowało kilka nagród, czy to pobudziło Wasz apetyt do dalszych działań?
Łukasz Lańczyk (Lanietz): To na pewno nas zaskoczyło i pomyśleliśmy, że może nasze piosenki nie są takie złe, skoro dostajemy się do finałów przeglądów i dostajemy nagrody. Każdy jakiś tam pozytywny sygnał nas motywuje. Nie muszą to być wcale nagrody, ale cieszy nas jeśli nasze skromne grono fanów się powiększa.
M.K.: Mieliście już okazję grać u boku największych światowych gwiazd, chociażby podczas Ursynaliów 2011. Jak wspominacie występ na tak dużym festiwalu?
Lanietz: Duży festiwal, duża scena, a dla nas kolejne doświadczenie. Samo to, że mogliśmy zobaczyć to wszystko od "kuchni" to jest bardzo dużo. Graliśmy tam jako kapelka z konkursu kapel. Najważniejsze jednak było to, że ludzie w głosowaniu na facebook'u wybrali nas i dzięki nim tam zagraliśmy. Granie na tak dużej scenie to fajne uczucie. Nasz występ był bardzo wcześnie, bo o 15:30, a organizatorzy zapomnieli otworzyć bramek i dopiero w połowie naszego krótkiego występu zobaczyliśmy jak publiczność biegnie pod scenę. (śmiech) To był tylko taki mały negatyw, poza tym impreza świetnie przygotowana i nie ma się do czego przyczepić. A występować na tej samej scenie co takie znane zespoły też daje jakiś dreszczyk.
M.K.: Jakie wyzwanie do tej pory na Waszej muzycznej ścieżce wspominacie jako największe?
Lanietz: Jesteśmy zespołem, który jest na samym początku i tak naprawdę każde wyzwanie jest dla nas inne i bardzo ważne. Wyzwaniem był na pewno dla nas pierwszy koncert z naszymi kolegami, zespołem Happysad w warszawskiej Stodole w 2010 roku. Pierwszy koncert, który zagraliśmy przed tak dużą publiką. Była wspaniała atmosfera i tego dnia spotkaliśmy się z Sławkiem Pietrzakiem z SP Records i zaczęły się rozmowy o kontrakcie płytowym.
M.K.: Jesteście stosunkowo młodym zespołem, jednak cieszycie się coraz większą popularnością, czemu zawdzięczacie sukces?
Lanietz: Nie występujemy nago na scenie. Nie robimy skandali. Gramy piosenki i chyba właśnie w nich cała siła Lorein.
M.K.: Zaledwie 3 lata po powstaniu grupy udało się Wam nagrać pierwszy studyjny album, który niedawno ukazał się w sprzedaży. Powiedzcie jak wygląda u Was proces twórczy? Kto jest odpowiedzialny za teksty, kto za muzykę, każdy wnosi swoje pomyły, czy też jest osoba, która przejmuje inicjatywę w tej kwestii?
Lanietz: Piszę teksty, można powiedzieć, że całe piosenki. Takie proste formy na gitarze akustycznej. Linia melodyczna i mniej więcej jakiś tam umyślony przeze mnie aranż. Biorę taką piosenkę na próbę i chłopaki dokładają swoje ścieżki do tego. Czasami jest tak, że kawałek po dodaniu bębnów, gitary Ladego i basu, brzmi całkowicie inaczej. Szukamy wspólnego mianownika. Kawałek po jakimś czasie brzmi jeszcze inaczej bo wychodzi, że trzeba było coś poprawić itd. Dlatego zawsze mówimy, że za teksty odpowiadam ja, oczywiście te które napisałem, a za muzykę odpowiadamy wszyscy.
M.K.: Wasza twórczość porównywana jest do zespołów takich jak Kings Of Leon, czy Arcade Fire, czy są to rzeczywiście Wasze muzyczne inspiracje, czy też czerpiecie inspiracje z muzyki innych formacji?
Lanietz: Czerpiemy inspiracje z różnych zespołów. Lubimy Arcade Fire, Kings Of Leon i pewnie można gdzieś ten mały pierwiastek wysłyszeć w naszym graniu, ale nie mamy głównych kapel, którymi się interesujemy. Dużo też pewnie zależy ode mnie jako, że piszę te pierwotne wersje. Jestem zafascynowany takimi kapelami jak Coldplay, Myslovitz, James.. to taka moja trójca święta, ale jest też cała masa kapel, które mnie ruszają. Chłopaki słuchają różnej muzyki, dlatego też jak wspominałem staramy się znaleźć wspólny mianownik i wtedy wychodzą ciekawe rzeczy. Każdy z nas ma swój gust muzyczny i każdy inaczej czuje, a Lorein to takie nasze skrzyżowanie klimatów. Druga sprawa jest taka, że nam może to się kojarzyć z czymś tam, a naszemu słuchaczowi skojarzy się z czymś całkiem innym. Wszystko zależy od tego czego się słucha, bo zdarza się, że ktoś nas porównuje do kapeli której wcześniej nie znaliśmy.
M.K.: Macie na koncie debiutancki album, nasila się intensywność Waszych koncertów, czy już możecie powiedzieć, że muzyka to coś, z czego żyjecie? Jeśli nie to czym zajmują się członkowie Lorein na co dzień?
Lanietz: Tak jak wspomniałem. Lorein to zespół, który jest na samym początku. Nie gramy jeszcze dużo koncertów. Jesteśmy jeszcze za mało znani, żeby pozwolić sobie na swoją trasę koncertową, ale już nad tym myślimy. Póki co korzystamy z gościnności znanych zespołów, takich jak wspomniany Happysad, które dają nam szansę zagrania przed dużą publiką. Możemy wtedy pokazać na żywo naszą muzykę, a to najlepsza promocja zespołu. Lorein jak na razie pochłania pieniądze. Inwestujemy cały czas, czy to w sprzęt, czy dojazdy na koncerty, w płytę itp. Fajnie byłoby się z tego móc utrzymać, ale jak na razie wszyscy czerpiemy pieniądze z innych zajęć. LaDY jest zastępcą dyrektora w firmie zajmującej się szkoleniami BHP, Jabber ma swoją działalność związaną z RTV AGD, Tomek ma studio fotograficzne, a ja pomagam tacie w firmie związanej z przemysłem drzewnym. Mamy nadzieję, że na nasze koncerty zacznie przychodzić coraz więcej osób i będzie nam łatwiej.
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !