Pomimo braku chwilowych sukcesów na ringu MMA. Mariusz Pudzianowski nie traci woli walki. Po niedawnej klęsce (niestety długo Polak się na ringu nie ostał) już miał wybranego kolejnego rywala – powiem więcej, już stoczył walkę. Batalia była straszna. Nie można było oczekiwać od stron potyczki jakiejkolwiek taryfy ulgowej – walka dosłownie na śmierć i życie. Jednak dzięki żelaznej konsekwencji byłego strongmana, udało się wyeliminować, zdominować, spacyfikować, anihilować… rywala - końcowy widok bardzo nieprzyjemny.

Po raz kolejny można było posłuchać mądrych głów mówiących dlaczego warto korzystać z solarium. Wskazano, iż wszystko w naszym życiu jest niezdrowe lub szkodliwe i tak dalej… Jednak co ciekawsze, można było ponownie zobaczyć pewnego polskiego siłacza, o którym długo nie było nic słychać.

Ciekaw jestem czy pamiętacie sylwetkę Mariusza Pudzianowskiego? Przyznaję, tak postawione pytanie ma raczej w Polsce wymiar tendencyjny… ale kto wie, może dla poniektórych pozostaje on nieznany… Otóż dla osób, którym obce są mieszane sztuki walki, zawody Strongmenów, popularne seriale telewizyjne oraz programy rozrywkowe komunikuje, iż Mariusz Pudzianowski od 2002 do 2008 roku był bezkonkurencyjnym mistrzem świata w zawodach Strongman. Można by długo wymieniać jego osiągnięcia… w kategorii siłaczy był bezkonkurencyjny. Jednak po 2008 roku postanowił związać się z innymi formami aktywności jedną z nich są walki MMA - bez rewelacji. Pudzian jest również założycielem Szkoły Ochrony Fizycznej Pudzian Academy – normalnie człowiek orkiestra.