Dodatkowo zdziwiła mnie pewność siebie Pudziana – przecież nie jest on w niesamowicie wysokiej dyspozycji… W telewizji śniadaniowej opowiadał jednak z dumą o tym, iż udało mu się wygrać z rywalem. Pewnie się zastanawiacie, kim był przeciwnik, który dostał od Polaka bęcki? Otóż okazało się, iż to nie był jeden a kilka złowieszczych drani, z którymi Polak sobie bohatersko poradził – wyeliminował jednego po drugim! Tymi strasznymi przeciwnikami były pieprzyki i znamiona – oj tak straszni przeciwnicy. Jednak zostały one unieszkodliwione – wreszcie wygrana.
Naprawdę coraz mniej mi się podoba to, co dzieje się wokół Mariusza Pudzianowskiego. Niegdyś ikony, nazwiska, które coś reprezentowało – siła, prostota, pokora. Dziś słuchamy o zabiegach kosmetycznych, uczęszczaniu do sauny, bezpiecznym opalaniu/solarium, walce z cellulitem oraz pieprzykami… Zdaję sobię sprawę, iż szczególnie te ostatnie są kwestiami istotnymi, ale na litość boską czemu na ich temat debatuje Pudzianowski? Wątpię czy ma to jakikolwiek pozytywny wpływ na wizerunek sportowca – niestety coraz mocniej pachnie to wszystko bezlitosną i bezmyślną komercją…
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !