Mocne słowa papieża – mocne?
Napotkałem nagłówek: „mocne słowa papieża”. Hmm. Nie rozumiem, co w nich jest takiego „mocnego”. Papież wskazał, iż chrześcijanin nie musi rodzić dzieci „seryjnie” – to chyba głos rozsądku. Słowa dotyczą pewnej kobiety, która zaszła w ciąże po raz – bodajże - ósmy. Papież wyraził troskę o los nie tylko matki, ale i jej dotychczasowych dzieci, które w wyniku jej ewentualnej śmierci - podczas kolejnego porodu - staną się wpół sierotami. Trzeba pewne sprawy przewidywać, nie można ślepo kroczyć przed życie.
Zrugałem kilka miesięcy temu w parafii kobietę, która była po raz ósmy w ciąży i była po siedmiu cesarskich cięciach, pytałem ją: chce pani osierocić dzieci? Nie trzeba rzucać Bogu wyzwania. Niektórzy sądzą, że - wybaczcie mi moje słowa - po to, by być dobrymi katolikami, powinniśmy być jak króliki. Nie – podkreślił papież
Co jest złego w tych słowach? Co jest mocnego w tych słowach? Papież nie miał w intencji nikogo obrazić. Wskazał, iż należy w sposób odpowiedzialny planować rodzinę. Wskazał, iż duża liczba dzieci nie jest wskaźnikiem pobożności, ani warunkiem bycia świętym. Podkreślił, iż najważniejsza jest odpowiedzialność – trudno się z tym nie zgodzić. Rodzić musi przewidywać konsekwencje swoich czynów. Bierze on odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale i za swoich podopiecznych. Żadne dziecko nie prosi się by przyjść na świat, jednak każde jak już na nim jest pragnie godnie żyć w szczęściu – śmiem zaryzykować taką tezę.
Optymalna liczba dzieci – 3.
Papież wskazał także, iż według niego – podkreślam, według niego – optymalną sytuacją jest wychowywani trójki dzieci. Oburzenie pana Terlikowskiego.
Jestem królikiem, a dobry katolik nie musi nim być. Skoro optimum jest 3. Dzieci, to niech papież wskaże, które z moich jest nieoptymalne. I jeszcze jedno. Jestem dumny, że jestem jak królik. I jest mi przykro, że papież mówi coś takiego do ludzi, którzy idą pod prąd światu – wpis z twittera pana Terlikowskiego.
A Papież wskazał tylko i wyłącznie na racjonalne podejście do kwestii rodzicielstwa. Jego zdaniem optimum to 3. Może zdaniem pani Basi 2, a zdaniem pana Jana 1 dziecko. Zosia z kotłowni może postulować za 5 dzieci, a w afrykańska osada za 26 synami i 12 córkami. Każdy sam ustala optimum w związku z posiadanymi możliwościami – takie są realia. Nie robimy tego z egoizmu (przynajmniej w duchu moich słów), lecz w trosce o dobro dziecka. Jednocześnie bierzemy odpowiedzialność, jak ustalone przez nas optimum ulega zmianie – zabezpieczenia nie są nigdy 100% skuteczne, zarówno te naturalne jak i chemiczno-mechaniczne. I nie chcę wnikać w tę materię, bo głośno o tabletce „po”, stosowaniu prezerwatyw i środków chemicznych. Na ten temat można by się osobno rozpisać. Temat budzi wiele kontrowersji. Temat zawiły i skomplikowany.
Jeśli pan Terlikowski ma więcej niż trójkę dzieci - a mniemam, że ma – to jego sprawa. Nikt nie mówi, że robi źle. Papież wskazał tylko na statystyczne optimum. Trójka dzieci, w dzisiejszych czasach to i tak już liczna rodzina. Nie ma tutaj ataku na dzieci pana Terlikowskiego. Nie ma wskazania, które z nich nie jest optymalne. Choć! Tak! Niech pan Terlikowski, uzna iż „dysponuje” optimum + cudownymi dodatkami od życia i cieszy się tymi dodatkami. Jednocześnie wskazuję, iż dodatki są tak samo ważne jak optimum – co, by nie było…
Słowa są ważne, jednak jeszcze ważniejszy jest kontekst, w jakim są one wypowiadane. Duch, jaki im przyświeca. Zapominamy o tym. Zapominają o tym także urzędnicy, przez co prawo staje się bezduszne – ono naprawdę nie musi takie być, to urzędnicy bezdusznie je interpretują.
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !