Czemu takie boom? Nie wiem. „Eksperci” wskazują, iż przyczyną takiego zainteresowania kinami są rodzime hity. Szczerze? Jakie to mieliśmy, rodzime hity? Zresztą do kin chodzimy na zagraniczne produkcje, polskich dużo nie ma. Jack Strong, Bogowie, Miasto 44 … dużo filmów? Z czego przyznam szczerze nie są to hity. Wróć! Zreflektowałem się, gdyż w pamięci miałem niedawne komedie romantyczne lub pseudo romantyczne. Jednak są to hity i filmy bardziej ambitne.
Internauta prawdę ci powie...
Co mnie szczególnie zaciekawiło, to wpisy internautów. Przejrzałem kilka portali z informacją na temat polskiej reaktywacji kin. Pod każdym artykułem tego typu widnieją bardzo śmieszne komentarze. Niektórzy wskazują, iż Polacy tak naprawdę nie chodzą do kin. Zaprzeczają danym. Nikogo bowiem nie stać na kino! Przepraszam, ale jak zobaczyłem to pierwszy raz, to parsknąłem takim śmiechem, że niemal spadłem z krzesła. Nikogo nie stać na kino, ale na zakup sześciopaka czy flaszeczki zawsze kasa się znajdzie. Niech mi nikt nie wmawia, że Polaków nie stać na pójście do kina… Nie można wygospodarować 14-20 złotych? Sianie takiej demagogii jest niestosowne… Wiem, że sytuacja wielu polskich rodzin nie napawa optymizmem, no ale nie popadajmy w skrajność. Nie mówię o siedzeniu w kinie na każdym seansie (chociaż są specjalne abonamenty do wykupienia), ale chyba raz na miesiąc czy rok nie stanowi to większego problemu?
Dobre bo polskie...
Oczywiście też się włączył polski „patriotyzm” z serii: „a, które kino jest polskie”. Możliwe, że jestem z tego pokolenia, co nie zwraca na to takiej uwagi. Nie rozumiem tego zachłyśnięcia się polskością. Kina, sklepy, przemysł, restauracje, banki – wszystko ma być polskie. Po co? Pracują w nich i tak Polacy. Podatki są odprowadzane – chociaż, wiem że w tym miejscu materia jest śliska i nie chcę w nią wnikać, nie jestem ekspertem. Ważnym jest do kogo należy kino? Dla mnie istotne są oferowane warunki, cena i film – koniec! Pogódźmy się, że czasy, w których kapitał był przypisany ściśle do granic państwowych minęły. Za komuny wszystko było polskie, ludowe – niczyje. Rozwinął się mental, że można przywłaszczyć sprzęt firmowy itp. bo to przecież wszystko było nasze. A i nie byliśmy złodziejami, tylko gospodarnymi pracownikami, którzy troszczą się o to aby materiał nie został zniszczony. Przecież nie można okraść samego siebie, prawda? Z kolei, dbać mieli inni. W końcu to nie tylko moje, ale i innych, wiec niech inni dbają. Gdzieś pośrodku tego wszystkiego, o czym mówię, pojawiły się prywatne polskie firmy – tak jak po komunie większość powstałach na zasadach zawłaszczania wspólnego dobra. Z dnia na dzień powstały wielkie fortuny i koncerny.
Wracając do tematu… Kino to kino, po co podnosić głosy z serii „nie ma naszych kin”. Nie ma naszych kin, bo nie wytrzymały konkurencji, sami się do tego przysłużyliśmy, takie prawo rynku. Większy zjadł mniejszego. Nie jest to procesem ani dobrym, ani złym – jest to czymś naturalnym.
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !