„Bogowie” w zeszłym roku bardzo głośny film, na który wybrały się do kin tysiące polskich widzów. Dzieło oparte jest (podobno) na dziejach jednego z najwybitniejszych polskich lekarzy Zbigniewa Religi. Ma on ukazywać losy człowieka, którzy uparcie dążył do wprowadzenia programu przeszczepów serce w naszym kraju – brzmi ambitnie i ciekawie, czy jednak film był równie porywający?
W tytułową rolę wcielił się jak zwykle znakomity Tomasz Kot, który dopracował swoją aktorską kreację do perfekcji. Chociaż można trochę pod wątpliwość poddać momentami podobieństwo aktora do Religi, to z pewnością jego zachowania, chód i towarzyszące mu nieustająco papierosy to znaki rozpoznawcze, które przekonują widza o autentyczności i kunszcie Kota.
Sam scenariusz podobno napisało życie. Piszę podobno, ponieważ momentami mam wątpliwości, czy faktycznie zadziorność Religi była aż tak bezgraniczna i tyle razy zachował się on aż tak odważnie, ocierając się wręcz o anarchię.
Produkcja wciąga i porywa widza od samego początku. Trzeba przyznać, że ujęcia podtrzymują klimat, a aktorzy sprawili, że ten film momentami popada aż w obraz sakralny – cierpiętnika, utalentowanego lekarza, człowieka który chce nieść pomoc, jednak momentami jest ograniczany i bezsilny. Tytułowymi „Bogami” są oczywiście kardiochirurdzy, którzy próbują wydłużyć ludzkie życie i walczyć z „wyrokami boskimi”.
Nie mam zamiaru tutaj oceniać postępowania Religi i podważać jego autorytetu oraz osiągnięć, jednak mam pewne „ale” do całości opowieści. Momentami wydaje się zbyt idealistyczna i ukazująca wszystko w sposób, który przedstawia Religę jako bohatera nieco tragicznego, niezrozumianego. Czy tak faktycznie było? Momentami mam wątpliwości.
Nie mniej „Bogowie” to produkcja obowiązkowa dla polskiego widza, która znakomicie ukazuje nie tylko losy wybitnej postaci, ale także czasy w jakich przyszło żyć naszym rodakom.
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !