17 maj 2014

Suzanne Collins 'Igrzyska Śmierci'

Dział: Recenzje
Napisała 
„Igrzyska Śmierci” to kolejna seria kreowana na wielkie odkrycie młodzieżowej literatury. Suzanne Collins od samego początku miała realne szanse na odniesienie sukcesu, bo zawarła w książce wszystko, co stanowi o sile młodzieżowych bestsellerów – wartką akcję, płynny, prosty język i  bohaterów, którzy stają przed problemami ponad swój wiek.

Pierwsza część trylogii przenosi nas do państwa Panem zbudowanego na ruinach Ameryki Północnej. Okrutne władze stolicy zmuszają podległe sobie rejony do składania upiornej daniny. Raz w roku każdy dystrykt musi dostarczyć chłopca i dziewczynę między dwunastym a osiemnastym rokiem życia, by wzięli udział w Głodowych Igrzyskach, turnieju na śmierć i życie, transmitowanym na żywo przez telewizję.

 

Katniss Everdeen jest główną bohaterką i narratorką „Igrzysk śmierci”. Mieszka w dwunastym dystrykcie razem z młodszą siostrą Prim i mamą. Jej ojciec zginął podczas wybuchu w kopalni. Katniss, jest bardzo dobrą łuczniczką. Często chodzi na polowania ze swoim przyjacielem Galem. Gdy podczas dożynek zostaje wyczytana Prim, Katniss zgłasza się na ochotniczkę, żeby uratować ukochaną siostrę. Od wielu lat nikt nie zgłaszał się na ochotnika, od wielu lat nikt z dwunastego dystryktu nie wygrał Głodowych Igrzysk. Czy Katniss uda się to zmienić?


‘Igrzyska Śmierci’ obfitują w nagłe zwroty akcji, sytuacje, w których autorka wykazała się niezwykłą kreatywnością jak i kunsztem pisarskim. No bo to nie sztuka mieć dobry pomysł, ale żeby przedstawić go w taki sposób, że czytelnik nie jest w stanie ani na moment odłożyć książki, będąc ciekawym co też się dalej wydarzy, jest już nie lada wyczynem. 

Postacie drugoplanowe były przecudowne. 
Haymitch – najkomiczniejsza i najmądrzejsza postać tej książki. Poproszę o oddzielny tom poświęcony mu osobiście, choć może lepiej nie grzebać w jego umyśle, bo kto wie ile alkoholu tam znajdziemy…
Cinna – sympatię budził momentalnie i nie traci jej aż do końca książki. Straszna szkoda, że to postać drugoplanowa i nie ma jej wiele na stronach „Igrzysk śmierci”. 
Rue – malutka i urocza. Budzi współczucie, a potem podziw. A potem wyciska z was łzy. Małe to to i słodkie, dlatego jest taką podstępna kartą Collins. Brawo, pani Suzanne, udało się pani, nie ma co.

Polecam zajrzeć też pod kołderkę książki i spojrzeć przez jej pryzmat na telewizję, media, programy reality show  i… politykę. Boki zrywać, naprawdę!
I właśnie dlatego podobała mi się ta książka. Owszem, jest dla młodzieży i jest miejscami strasznie naiwna… Ale! Można w niej pogrzebać i odgrzebać co nieco mądrego. Postacie niosą z sobą potężne wartości, których ostatnio brakuje wśród piór, kłów i brokatu. Czyta się piorunem, a końcówka zachęca do drugiego tomu. 

Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !

Aktualności

Ciekawe filmy

Nauka i rozwój

Informacje o plikach cookie. Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu
ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.

Regulamin