Historia – nie jedno ma imię
Historia ma charakter płynny. Ludzie lubią generalizować i wskazywać, że coś było takie i takie. Lubią okiełznać rzeczywistość i poukładać wszystkie fakty w logiczną całość. Myślicie, że podręczniki historyczne przekazują wiarygodny obraz dawnych dziejów? Powiem wprost – nie! Historia jest różnie interpretowana, wydarzenia są różnie interpretowane. Celowo pomija się pewne fakty i dostarcza się nie pełny, a nawet czasem zakłamany obraz ówczesnej rzeczywistości. Historia jest pisana przede wszystkim przez zwycięzców. Dostarcza nam wielu sprzecznych informacji. Człowiek jednak lubi wygodę i wybiera jedną wykładnie. Przedstawia świat w dwóch kolorach. Łatwiej jest generalizować i wskazać, iż np. wszyscy Niemcy byli nazistami, aniżeli zastanawiać się jaki procent popierał Hitlera. Po co badać, czy ludzie wiedzieli co się dzieje w obozach zagłady? Nawet trudnym byłoby, a wręcz obecnie niemożliwym zbadanie tego, co się działo w umysłach ówczesnej ludności, żołnierzy i generałów. Łatwiej przyjąć, iż byli oni pozbawieni uczuć, wyrafinowani i przepełnieni chęcią mordu.
Z czasem jednak wychodzą różne nowe fakty na jaw. Czasem archeolodzy odkrywają pewne pozostałości dawnych czasów, które pozwalają wątpić w prawdziwość dotychczasowego obrazu historycznego. Postęp w nauce także wpływa na zmiany i pozwala w nowy sposób interpretować i badać przeszłość. Historia jest płynna. Przyjmuje się, że to Hitler był agresorem zarówno dla nas jak i ZSRR. Istnieją jednak przesłanki, która nakłaniają do zastanowienia się, czy Stalin nie wkroczył by i nie zaatakował nas, gdyby Hitler „siedział spokojnie”. Niektórzy wskazują, iż był on zaskoczony atakiem, inni przytaczają źródła, które karzą przypuszczać, iż oczekiwał takiego rozwoju spraw. Jak było na prawdę, tego nigdy się nie dowiemy i to jest właśnie urok historii.
Polskie obozy zagłady
Pamiętacie zapewne jaki hałas był o tzw. polskie obozy zagłady. Niekiedy niekompetencja dziennikarzy lub nawet środowiska naukowego jest tak zatrważająca… Myślę, iż wynika ona z ignorancji i lenistwa. Skoro obóz był położony w Polsce, to będzie to polski obóz. Szkoda tylko, iż nie brano wówczas pod uwagę faktu, iż kraj był okupowany. Swoją drogą Hitler bardzo cenił odwagę i waleczność polskich żołnierzy, o czym się nie mówi. Nie pasuje to do wizerunku demona, którym w dużej mierze był człowiek, który przyjmuje eksterminacje milionów ludzi jako czystą decyzję polityczną. Warto jednak zwrócić uwagę, iż wówczas triumf odnosił pozytywizm prawniczy i przekonanie o wyższości prawa stanowionego na prawem naturalnym. To co dziś uznawane jest za nie do pomyślenia, w myśl pozytywizmu prawniczego było środkiem do osiągnięcia celu.
Obchody 70. Rocznicy wyzwolenie Auschwitz-Birkenau
I znowu hałas. Ty razem mądrzy dziennikarze z Austrii stwierdzili, iż Polska miała wkład w dokonującą się zbrodnie Holocaustu… Jakim trzeba być ignorantem aby napisać takie bzdury? Oczywiście, że Polacy są w spół winni. Bez wątpienia wielu współpracowało z Niemcami ze względu na chęć przetrwania lub przymus. Niektórzy ze strachu inni z chęci osiągnięcia zysku. W to nie można wątpić. Taka jest ludzka natura. Jednak mówić i generalizować, że Polska ma swój wkład w masową eksterminację narodu żydowskiego jest bardzo daleko idącym nadużyciem. Polska nie podejmowała żadnych inicjatyw, choćby dlatego że nie istniała na mapie. Jak państwo okupowane mogło mieć wkład w cokolwiek? Jaka jest współwina Polski? Śmiesznym jest, naprawdę śmiesznym jest takie traktowanie Polski, w której od dawien dawna, Żydzi cieszyli się poważaniem i unikali nieprzyjemnych skutków obecnych w świecie represji. Oczywiście, że znaleźli się Polacy, którzy siali ferment i nienawiść. Jednak można mówić, że stanowili oni większość lub co najmniej znaczną grupę? Śmiem w to wątpić. Jeśli już Austriacy doszukują się winnych… powinni wnikliwie przejrzeć własną historię oraz radosne przywianie Hitlera na swoich ziemiach. Tak, my nie rzucaliśmy mu pod nogi kwiatów i nie maszerowaliśmy w jednym szeregu. My chcieliśmy tylko przetrwać. Chociaż trudno mi się wypowiadać za inne osoby żyjące w tamtych czasach.
Szaleńcza miłość do Ukrainy
W tym miejscu także można skupić się na wypowiedzi naszego nowego ministra spraw zagranicznych. Człowieka, który powinien być dyplomatą najwyższych lotów, gdyż obejmuje urząd zajmujący się bardzo delikatną i pokrętną materią stosunków dyplomatycznych. Słowa mają bardzo wielką moc. Właściwe ich dobiera nie jest swoistą sztuką. Niekiedy ktoś może powiedzieć „mam cię w du*ie” i zrobić to w tak nietypowy sposób, iż uznamy to niemalże za grzeczność z jego strony. Ale do rzeczy. Chodzi mi o wypowiedź na temat wyzwolenia Auschwitz-Birkenau. Nasz kochany Pan minister powiedział, iż obóz wyzwoliła armia Ukraińska – hę? Ja wiem, że uczyniła to armia ZSRR, w skład, które wchodzili i Ukraińcy. Jednakże Ukraina stała po innej stronie niż Polacy, sympatyzowali oni bowiem z Niemcami. Jednak obecnie kreuje się wielką miłość pomiędzy narodem Polskim i Ukraińskim. Nie jest to niczym złym, jednak nadmiar lukru jest szkodliwy. Nie jestem zwolennikiem wspominania dawnych dziejów, szczególnie jak są one bolesne. Rodzi się jednak w moim umyśle przekonanie, iż na siłę pokazuje się, że nasze narody (Polacy i Ukraińcy) zawsze się kochali i wspierali – gó*no prawda! Nie chce siać fermentu, ale delikatnie rzecz ujmując, mordy na polskiej ludności nie świadczą o miłości. Chęć stawiania pomników Banderowcom także nie jest przejawem troski o uczucia Polaków. Mówimy o wielkiej miłości, kiedy niektórzy pamiętają, jak oddziały ukraińskie wkraczały na wsie, na oczach całej rodziny gwałcili siostry, matki i babki, a następnie podcinali im gardła – to jest miłość? Jeśli tak, to dość nietypowo okazywana. Zawieszanie na płotach ciał także nie zakwalifikował bym do przejawów sympatii. Wiele historii słyszałem i to słyszałem od osób, które je przeżyły, które z siekierami stały przy oknie i ucinały wszystko, co chciało wejść do domu. Wojna jest wynaturzeniem i często obie strony popełniają zbrodnie. Jednak historia zawsze jest pisana przez zwycięzców. Niewygodne fakty zamiata się pod dywan. Nie jestem zwolennikiem patrzenia tylko i wyłącznie pod ten „dywan”. Jednakże jestem zwolennikiem obiektywizmu i przedstawienie rzeczywistości, chociaż w zbliżonym charakterze, w jakim ona miała wówczas miejsce.
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !