Anna M. Mikulska
Ostatnio mi się tak tęskni, za kilkoma osobami, ale za jedną taką, to w szczególności. I przyszło wieczorem do głowy pytanie: co to w ogóle jest ta tęsknota? Niechże wytłumaczy mi to ktoś mądrzejszy ode mnie.
Jak na prawdziwą studentkę przystało pierwsze co robię, to szukam definicji na naszej ukochanej Wikipedii. I oto co znajduję:
Tęsknota to uczucie braku czegoś lub kogoś istotnego dla danej osoby. Często pojawia się odczuwanie niepokoju, smutku, zamyślenia. Im bardziej odczuwany jest brak kogoś/czegoś, tym bardziej wzmaga się cierpienie psychiczne. Powodami uczucia tęsknoty mogą być: brak wszelkiego kontaktu z bliskimi lub ograniczenie kontaktu z nimi, spowodowane obiektywną sytuacją losową, subiektywnym stanem psychicznym. Tęsknota odczuwana jest także w związku z pragnieniem posiadania partnera, potrzebą akceptacji i zrozumienia przez niego. Stan tęsknoty może być powodem popadnięcia w depresję.
Szczerze mówiąc słowa te nie mówią za wiele. Definicja ta, zamiast wyjaśniać rodzi więcej pytań. Czy do kategorii „braku czegoś” możemy zaliczyć „miejsce”? Jak można tęsknić za kimś, kto nie istnieje w danej chwili (pragnienie posiadana partnera)? Czy ten termin faktycznie jest tutaj odpowiedni? I najbardziej nurtujące mnie pytanie: czy tęsknota zawsze jest zła?
Spróbujmy znaleźć odpowiedź chociaż na to ostatnie pytanie.
Wielu może stwierdzić, że tęsknota jest podłym i niepotrzebnym błędem naszej biologii. Bo przecież cierpimy, męczymy się, usychamy, możemy nawet wpaść w tą depresję i wtedy właśnie pytamy: a po co to komu? Po co to powstało? Żeby bolało? Głupie uczucia.
Długotrwałe doznawanie tej emocji może wpływać destrukcyjnie na ludzką jednostkę. Bo myśli się tylko o tym jednym, bo nie czuje się w pełni szczęśliwym nie mając tego czegoś lub kogoś obok…
Istnieje jednak wiele czynników i kontekstów z których tęsknota może wynikać: tęsknimy za czymś lub kimś bezpowrotnie utraconym – wtedy mamy do czynienia z „totalną kiszką” i pomóc nam może tylko akceptacja i pogodzenie z utraceniem. Należy jednak pamiętać, że istnieje również tęsknota za czymś, co jeszcze do nas powróci. Za miejscem, które możemy przecież jeszcze odwiedzić. Za człowiekiem, który wyjechał, ale przecież wróci.
Tak, tak, istnieją wypadki losowe, które sprawiają, że ktoś, kto miał być tutaj niestety nie wraca. Taki rodzaj sytuacji zaliczyć można jednak do pierwszej kategorii – obiektów utraconych. A życie – choć czasem potrafi być wredne – nie zawsze przecież odbiera nam na zawsze bliskich, którzy gdzieś wyjechali. Przecież zdarza się – i to statystycznie często – że wracają cali i zdrowi ze swoich podróży. Albo że to my wracamy.
I tak mi się tutaj wydaje (ale to tylko moja skromna opinia!), że tęsknota w takiej sytuacji wcale nie jest zła. Udowadnia nam bowiem, jak bardzo nam zależy. I paradoksalnie zbliża nas do tego, co jest przecież tak daleko.
I tak mi się tutaj wydaje, że tęsknota wcale nie jest tym głupim błędem biologii. Uczucie to – jeżeli nie trwa zbyt długo – utrwala i buduje relacje. Tęsknimy bowiem za kimś lub czymś, kogo nam brakuje. To trochę jak ze słynnym tłumaczeniem dlaczego doznajemy zła w życiu. Jeżeli cały czas doświadczalibyśmy jedynie dobra i szczęścia, byłyby one dla nas zupełnie naturalnym stanem rzeczy. Nie znalibyśmy innego, nie umielibyśmy więc go docenić. Tak też jest z tęsknotą. Jeżeli coś lub ktoś jest cały czas obok, to ta obecność mogłaby stać się niedocenionym przyzwyczajeniem. Nie zdając sobie sprawy z tego jak bardzo dana rzecz czy osoba jest nam potrzebna do życia moglibyśmy nie docenić jej wartości. A tutaj jest już o krok od tragedii. Bo kiedy jej zabraknie, to koniec mamy prawie gwarantowany. Wyobraź sobie, że zniknął tlen. Wystarczą 3 minuty do Twojej śmierci.
A teraz spróbuj nie oddychać przez minutę, ciągle patrząc przy tym na zegarek. I po upływie tego czasu weź głęboki oddech.
Miło, dobrze, może nawet lepiej, niż przed tym małym eksperymentem.
Tęsknota to dobre uczucie. Przypomina nam o wartości tego, za czym tęsknimy.
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !