Wracając do samego filmu… Druga odsłona Hobbita naszpikowana jest widowiskowymi efektami specjalnymi. Sceny walk są niezwykle dynamiczne – szczególnie te z udziałem Legolasa – chłopak wymiata. Oczywiście głównym bohaterem i atrakcją tejże części był tytułowy Smaug. Smok stworzony w perfekcyjny sposób – nie jak ten nasz… wiedźmiński…. Ten szaleńczy błysk w gadzim oku do mnie bardzo przemawiał. Jednak nie byłem zadowolony z ostatnich 20 minut filmu. Walka, a raczej ucieczka przed Smaugiem była lekko nużąca. Film kończy się w dziwny sposób – naprawdę ma się wrażenie, iż tak nie powinno być. Początek filmu też jest dość specyficzny… Mimo wszystko z całego serca polecam tą produkcję. Jest ona dynamiczna, przepełniona pięknymi widokami oraz przygodami. Scen walk jest mnóstwo – głowy, ręce i inne części ciał kreatur łatają na lewo i prawo. Perełką jest walka krasnoludów z orkami na rzece. Fanów Tolkienia nie trzeba przekonywać do odwiedzenia kin… Oczywiście film mógłby być lepszy, może chwilami warto byłoby skrócić dialogi i rozbudować postać Thorina – troszkę był on przyćmiony całą akcją. Głównym bohaterem był smok – na niego czekałem i nie mogłem się doczekać. Radością było zobaczyć tego bydlaczka. Kto lubi opowieści o odwadze, honorze i walce dobra i zła – obowiązkowo winien zawitać do kina!
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !