Day Before the End
Album zdecydowanie utrzymany w cięższym brzmieniu. Tytułowa piosenka nie wywołała na mnie wielkiego wrażenia. Aczkolwiek nie jest ona zła – trochę może monotonna.
Nutka The Race wywołała już zupełnie inne odczucia. Szczególnie przypadła mi do gustu czysto śpiewana partia wokalu – pozytywnie mnie zaskoczyła i stanowi przyjemne urozmaicenie.
Merry-Go-Round to jest to! Uwielbiam jej wstęp. Przypadnie ona do gustu wielbicielom bardziej instrumentalnego grania. Mało wokalu. Niemal czysta gra instrumentów.
Taste of Life – boski, czysto śpiewany refren. Dla tego fragmentu warto przesłuchać całą piosenkę – choć reszta wcale nie jest zła. Jest znaczna różnica między jej pierwszą i drugą częścią. Tak gdzieś po 2 minucie zaczyna się udział czystego wokalu i piosenka zmienia charakter.
Thrash the South – ciekawa, rytmiczna nutka. Początek, przynajmniej u mnie, wzbudza pewien stan delikatnego napięcia – oczekiwanie na mocniejsze uderzenie i wokal, co niestety nie do końca osiągnięto. Trochę zmarnowano potencjał.
Let’s Play
Zupełnie odmienna odsłona zespołu. Gitary i perka inaczej operowane no i wokal. Strage One – nie przemawia do mnie. Nie będę się nad tym rozwodzić, nieprzypadła mi do gustu.
Cross-Fire, no tutaj już sprawa wygląda inaczej. Ciekawe wejście – takie jak lubię – stopniowe rozkręcenie i… no nie ma pierdyknięcia… Ale i tak dobrze.
Let’s Play – godna piosenka. Od 2 minuty wchodzi ciekawy wokal, taki coś a’la „wsiadam do samochodu i jadę” – tylko trochę mało tego wokalu...
Inside – mmm, tu można się odprężyć, bardzo przyjemna dla ucha. Jedna z najlepszych piosenek zespołu.
A Song 4U, Just Take a Ride, Imprisoned Mind – jakoś do mnie nie przemawiają…
Another You – cudne ciężkie gitary – szczególnie na początku. Tutaj czuć ogień i to co lubię najbardziej: połączenie czystego wokalu z tradycyjnym darciem japy.
A Perfect lie – spokojna, przyjemna balladka z mocniejszym akcentem przy końcu.
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !