Idąc na studia marzymy o karierze, uczymy się, doskonalimy, aby coś osiągnąć w życiu. Myślimy, że z dyplomem w ręku osiągniemy sukces. Często tylko na marzeniach się kończy. Mamy po trzydzieści lat i nadal liczymy na pomoc rodziców, przeglądamy setki ofert o pracę, wysyłamy CV, przechodzimy rozmowy kwalifikacyjne. Na marne. W końcu się udaje, magister - inżynier znalazł pracę- za ladą w warzywniaku, oczywiście za najniższą krajową. Co niektórzy wolą kupić bilet w jedną stronę, wsiąść w samolot i poszukać szczęście za granicą. W ten sposób Polska traci fachowców, zdolnych ludzi, którzy mogliby postawić kraj na nogi.
Innym problemem są pracodawcy. Szukają ludzi doświadczonych, ale niezbyt starych, mało schorowanych, najlepiej wydajnych singli, bez dzieci, bez rodziny, bez niepotrzebnego balastu na głowie. Tylko gdzie tu takie ideały znaleźć?
Wybierając nowy Rząd marzymy o polepszeniu naszej sytuacji, o tym, że wreszcie znajdą się ludzie, którzy postawią nasz kraj na nogi. Na razie nic z tego nie wyszło. Może za parę lat...
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !