Mówią, że sukces może mieć wielu ojców, ale zawsze ma jedną matka. Ile jesteśmy w stanie poświęcić lub zrobić, aby osiągnąć „sukces”? Jak kształtuje się nasz kręgosłup moralny? Czy możliwość dostana awansu jest wystarczającym czynnikiem aby stać się obojętnymi na cierpienie innych? Zanim kapitalizm zadomowił się w naszym pięknym kraju, ludzie myśleli w głównej mierze w kategoriach kolektywnych. Oczywiście, każdy patrzył na swoje podwórko, ale chyba zdecydowanie większą uwagę, niż teraz, przykładało się do dobra ogółu. Wychodzenie poza szereg, stawianie się na piedestale lub karmienie czyjąś krzywdą było zdecydowanie potępiane. W momencie nadejścia kapitalizmu, chyba uległo to troszkę zmianie. Dziś każdy jest kowalem własnego losu. Występuje swojego rodzaju darwinizm zarówno w biznesie jak i wszelkich innych interakcjach międzyludzkich. Wskazuje się, iż należy skupić się na sobie. Zainteresowanie skupia jest na jednostce. Poszukuje się jednostek. Jednostki osiągają sukcesy. Zdaje się zapominać, że na sukces jednostki, nie rzadko, pracuje kolektyw. Mówi się o politykach, milczy na temat sztabu ludzi, którzy przygotowują przemowy. Mówi się o talencie Magdy Gessler, milczy o sztabie ludzi analizujących sytuacje restauracji, którym kobieta pomaga. Trzeba krzyczeć „jestem zaj*bisty”, „najlepszy”, „jedyny i wyjątkowy”. Ludzie są skupieni na sobie. Skupieni na swoich pragnieniach i potrzebach. Drugi człowiek jest postrzegany w kategoriach mniej lub bardziej użytecznego przedmiotu. Jeśli jest przydatny, to akceptujemy i korzystamy. Jeśli zaczyna stanowić przeszkodę… to niszczymy. A jak to wszystko jest przedstawione w filmie „Brud”? Jeśli jesteście zainteresowani historią pewnego niegrzecznego policjanta… zapraszamy do kin
Więcej na temat filmu: http://www.student.pl/wiki/filmy/brud-jon-s-baird-wielka-brytania-2013
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !