Tak, tymi bezdusznymi, jednookimi, stalowymi bestiami są fotoradary, które w Polsce stawiane są bardzo, ale to bardzo często. Bestie albo atakują z zaskoczenia (przysyłają średniej jakości, jak na konieczne do zapłaty pieniądze, fotkę), albo będziemy wstanie ujrzeć błysk cyklopiego oka… Teoretycznie mają one czuwać nad naszym bezpieczeństwem – praktycznie utożsamiane są z maszynką do zarabiania pieniędzy. Z jednej strony widok fotoradaru zmusza kierowców do ograniczenia prędkości, z drugiej strony nagłe hamowanie może być przyczyną wypadków. Jednocześnie kierowcy zwalniający przed fotoradarem później chcą „odbić tą stratę” czasu – więc jadą szybciej, a co za tym idzie bardziej niebezpiecznie. Jak to mówią, każdy kij ma dwa końce. Zadziwia mnie ten pośpiech wszystkich za wszystkim. Ludzie ciągle są w biegu, w biegu, który często sam w sobie jest celem. Naprawdę te kilka minut w lewo, czy w prawo nie zbawią nikogo – zabawny jest widok „kierowców rajdowych” wyprzedzających wszystko co się rusza, a później czekających na czerwonym świetle – opcjonalnie w rowie lub na drzewie. Myślę, że fotoradar jest dobrym narzędziem zapewniającym bezpieczeństwo na drodze, ale pod warunkiem, iż jest on stawiany z rozwagą i w odpowiednich miejscach. Dawne praktyki ukrywania fotoradarów w koszach na śmieci lub budkach dla ptaków nie mają nic wspólnego z troską o dobro kierowców – tak wykonane zdjęcia są zdecydowanie zbyt drogie…
Strzeżcie się fotoradarów, bo bestie te potrafią boleśnie ukąsić…
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !