Studia to brzmi dumnie!
Studia… i wszytko jasne! Mówią, że jeśli narzekasz na sprawdziany w szkole, musisz poczekać do momentu, aż przyjdziesz na studia i przeżyjesz sesje. Po sesji, zapragniesz powrotu do szkoły średniej. Coś w tym jest, jednak nie demonizowałbym aż tak. Studia nie są strasznym przeżyciem, swoje wspominam bardzo mile. Studia wymagają jednak myślenia, co jest dla niektórych nowością. Chociaż jak przyglądam się niektórym praktykom uczelniami, dochodzę do wniosku, iż wymóg myślenia nie jest powszechnie obowiązującym i następuje powrót do mentalności ze szkoły średniej. Natomiast jeszcze w innych przybytkach tego typu gloryfikuje się cwaniactwo i oszustwo…
No to zadanko domowe
Oj w szkole średniej zadanie domowe to było takie zadanie, które się rozwiązywało przed lekcją na korytarzu. Kiedyś mieliśmy napisać wiersz, dla pani Szarawary (kosa). Pan Artur skręcił szybko na poczekaniu coś takiego : „młoda dziewczyna chodzi skąpo ubrana, a jako babcia chyli kolana”. Co zrobiła kosa? Zachwycała się i stwierdziła, iż musiałem poświęcić wiele godzin na zgłębienie tematu. No cóż, 5 minut to sporo czasu… Ale po co o tym mowie. Na ATH także dają zadania do domu. Wykładowca odsyła studentów do pewnej strony internetowej, na której znajdują się materiały pogłębiające wiedze. Nic by w tym nie było złego, gdyby nie fakt, iż on jest jej administratorem, a zalogowanie jest możliwe po uiszczeniu opłaty abonamentowej… Nie ważne czy abonament wynosi 1zł czy 100zł. Ważne, że wymusza się pobranie opłaty od studenta. Student jednak głupi nie jest – wbrew powszechnej opinii. Poskarżono się do rzecznika Praw Studenta – dość odważny krok. Czemu odważny? Kim student jest na państwowej uczelni? Niczym. Wykładowcy robią co chcą i jak chcą. Napiszesz odpowiedzi na wszystkie pytania… i tak możesz oblać. Czemu? Bo panuje niskie ciśnienie atmosferyczne – to najbardziej sensowne wytłumaczenie.
Rzeczniku, rzeczniku ratuj!
Studenci pożalili się, iż zadania rozwiązywane na zajęciach są bez porównywalnie prostsze niż te, które zadaje się na kolokwium czy egzaminie. Na wykładach/ćwiczeniach podawane są tylko wyniki, nie interesuje wykładowcę to, aby student zrozumiał w jaki sposób uzyskano konkretna wartość liczbową. W celu zdania egzaminu, koniecznym było korzystanie z strony interesowej, której administratorem był wykładowca… Tylko w ten sposób można zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. A co na to uczelnia? Oczywiście odcina się od tych niecnych praktyk – niespodzianka… Oczywiście problem odsyłania do płatnej strony też nie był wcześniej zgłaszany… Bo uczelnia z całego serca pragnie dobra studentów. Bo prowadzenie uczelni to nie praca lecz misja! Miałem styczność z ATH, uwierzcie mi, tam student może poczuć się niczym robak. Nie podoba się? Wypad! Wykładowca mówi, iż studenci nie muszą korzystać z tej strony. Przepraszam za wulgarność no ale ku*wa, jak w inny sposób zdać egzamin? Zdawalność wynosi około 8%. Wykładowca robi wszystko aby nie zdać egzaminu i zasłania się brakiem przymusi do korzystania z jego strony, jedynego źródła, które umożliwi zdanie tego dziadostwa. Brak honoru jest aż rażący. Współczuje wykładowcy, że nie potrafi być mężczyzną i posuwa się do takich metod by dorobić… Zasłania się brakiem przymus, jednak sam ten przymus wytwarza, może nie wprost, ale ten przymus jest obecny. Jeśli go nie dostrzega, to wątpię czy jest osobą inteligentną…
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !