Dramat rozegrał się w Gliwicach. Dobroduszny dziadzio zaatakował nożem całą swoją rodzinę. Zabił on swojego 15-letniego wnuczka (podczas oglądania telewizji, nikt się niczego nie spodziewał), po czym poważnie zranił małżonkę. Po tym wszystkim, udał supermana i wyskoczył przez okno. Policja wyjaśnia sprawę. Najprawdopodobniej przyczyną tragedii był alkohol. Przyczyną był umysł „dziadka”, alkohol był tylko wspomagaczem.
Ja powiem dużo więcej. Jakim trzeba być człowiekiem, aby sięgnąć, już w tak sędziwym wieku, po nóż i ni z gruchy, ni z Pietruchy zaszlachtować jak psa swojego wnuczka? Następnie rzucić się na żonę i ze strachu przed odpowiedzialnością wyskoczyć przez okno. Ja osobiście nie miał bym nawet grama miłosierdzia dla takich zwyrodnialców. Nie obchodziłyby mnie żadne okoliczności łagodzące – łagodzące? Nawet nie chciałbym słuchać, czy osoba wyraża skruchę. Mówią, że kara powinna byś proporcjonalna do wyrządzanej zbrodni. Kara powinna być humanitarna. Kara powinna przede wszystkim odstraszać i uniemożliwiać dokonania zbrodni. Nie wiem czy ten dziadzio przeżył – wnioskuje, że nie. W takich przypadkach, postulowałbym, aby kara nie tylko była proporcjonalna do wymiaru okrucieństwa (często nawet z tym jest problem), ale znacznie dotkliwsza. Aby osoba popełniająca „błąd” tego pokroju, odczuła wyraźnie ból jaki zadała. A niekiedy słucha się, że więźniowie narzekają na małą ilość kanałów w TV lub nudne gry czy brak książek. Niekiedy nie wyrażają skruchy i zapowiadają, iż będą czynić dalej to samo – głupio się uśmiechając. W takich przypadkach powinno się ich na stale separować od środowiska i nie dawać nawet cienia szansy na powrót. Odrzucić propagandę, iż każdy jest w duchu dobry… Nie, nie każdy.
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !