Kapusta
Człowiek XXI wieku, który decyduje się udać na studia, bombardowany jest całą masą informacji. Uczelnie zapewniają swoich absolwentów, iż po ukończeniu ich kierunków uzyskają oni wymarzone posady. Najczęściej wymarzona posad to taka, w której można zarobić bardzo dobre pieniądze. Oczywiście istotnym jest także prestiż wykonywanej pracy, możliwości rozwoju, ale głównie – szczególnie na początku – wszystko rozbija się o pieniądze. Szelest zielonawych banknotów, od których ugina się portfel, stanowi niezwykle kuszącą wizję. Jednak, czy faktycznie tak jest?
Rynek
Rząd apeluje, aby młodzi ludzi wybierali studia, których oferta edukacyjna dopasowana jest do obecnych i przyszłych potrzeb rynku pracy – oczywiście ma to swój sens. Trudno jest oczekiwać świetlanej przyszłości po zakończeniu studiów związanych z np. poznawaniem skomplikowanej budowy układu pokarmowego ślimaka winniczka. Cóż z tego, iż poznamy zwyczaje godowe, mowę oraz nawet myśli tegoż zwierzęcia? Takie umiejętności, są z punktu widzenia ryku pracy, mało użyteczne. Studiować więc należy kierunki, które zwykło się określać mianem przyszłościowych. Jednak, czy faktycznie tak jest?
A marzenia, umiejętności, predyspozycje osobiste?
Sprawa się nieco komplikuje w sytuacji, kiedy weźmiemy pod uwagę fakt, iż każdy z nas obdarzony jest innym zestawem zalet i wad. Innym katalogiem predyspozycji osobistych, zainteresowań, umiejętności. Pojawia się problem. Jeśli nie czujemy się mocni z matematyki. Jeśli nudzi nas wklepywanie danych do komputera. Jeśli budowa ludzkiego organizmu nas przerasta. Jeśli nie radzimy sobie z odczynnikami chemicznymi… To czy mamy walczyć z własnym sobą? Mamy stłumić swoje indywidualne potrzeby? Mamy zacisnąć zęby i „kuć”? Mamy robić to, co nas w najmniejszym stopniu nie interesuje? Polityka rządu wskazuje, iż człowiek powinien wybierać kierunki ścisłe – ten sam rząd niedawno zamykał technika… Informatyka, budownictwo, inżynieria, ochrona środowiska (nie dawno okazało się, iż jednak nie jest to kierunek przyszłościowy - peszek) mają być oblegane przez studentów? Jednak, czy faktycznie tak jest?
A nasi rodzice?
Zastanawialiście się jak to było kiedyś? Za czasów, kiedy po świecie ganiały dinozaury, co chwila wybuchały wulkany, a nasi rodzice chodzili na uczelnie? W moim odczuciu, wówczas studia były wybierane z trochę odmiennych powodów. Ludzie studiowali to, co ich interesowało. Rozwijali się w dziedzinach, w których czuli się mocni. Nie był to lepszy system? Wolicie pójść do lekarza, który naprawdę interesuje się medycyną i z jakiś tylko sobie znanych powodów lubi to, co robi? Czy wolicie pójść do pana, który zainteresowany jest „odbębnieniem” swoich obowiązków, a studiował medycynę tylko i wyłącznie z chęci osiągania wysokiego zarobku? Inną sprawą jest fakt, iż zakończenie studiów nie gwarantuje uzyskania wymarzonej pracy. Prędzej czy później, posiada przez nas umiejętności zostaną zweryfikowane. Jeśli będziemy kiepskimi informatykami, lekarzami, inżynierami, to możemy zapomnieć o dobrze płatnych posadach. Do poszczególnych zawodów winno się posiadać określone predyspozycje, a przede wszystkim emanować zaangażowaniem i chęcią poprawy posiadanych przez siebie umiejętności. Jednak, czy faktycznie tak jest?
Spodobał Ci się ten artykuł? Poleć go innym !