Jednym z na pewno niezapomnianych obrazków z moich podróży wesołym pociągiem PKP był widok interakcji pomiędzy rdzennymi Słowianami a obcokrajowcami – chyba anglikami, gdyż mają oni specyficzny styl ubierania się, który u nas nie jest zbyt pozytywnie kojarzony. Na świeżo odrestaurowanym, ba, co ja mówię całkowicie odbudowanym dworcu w Katowicach (początkowy plac budowy wyglądał jak po spuszczeniu porządnej bombki), po której pozostał tylko wielki lej, nastąpiło spotkanie mocno podchmielonych Słowian z Anglikami. Przedstawiciel naszej kultury wolnym krokiem podszedł do pary Anglików – drugi Słowian oczekiwał na jego powrót przy wejściu na peron, gdyż nie był w zbyt dobrym stanie. Lekko zaczerwieniony pan w krwisto czerwonej chuście na głowie zapytał się: „Przepraszam. Nie chce przeszkadzać, ale chciałem się zapytać czy wie pan gdzie jest peron 1?” – uwielbiam zalanych gentelmentów, człowiek ledwo trzyma się na nogach, każde wypowiedziane słowo przychodzi mu z wielką trudnością, ale stara się zachować najwyższe standardy kulturalne (a ponoć alkohol budzi w ludziach dzikie zwierzęta). Anglik momentalnie wskazał jego położenie i dodał kilka zdań po angielsku.
Obrazek ten był niesamowity. Dwóch mocno zawianych Polaków pyta się obcokrajowca o rozmieszczenie peronów, a ten wszystko doskonale rozumie i momentalnie wskazuje im drogę. Słowianin podszedł do oczekującego na niego kolegi i razem postanowili udać się we wskazanym kierunku. Oczywiście podróż normalnie trwająca 5 minut, zajęła owym panom dobre 20… Po tym czasie bracia Słowianie zapomnieli wskazówki pomocnego Anglika i postanowili się ponownie zapytać o drogę – jednakże kilku Polaków albo nie chciało, albo nie umiało rozwiązać ich problemu. Dalsze obserwacje owej dwójki musiałem przerwać, gdyż nadjechał długo oczekiwany przeze mnie pociąg.