Na fali rządowych programów nawołujących do zapisywania się na kierunki ścisłe, postanowiłem dołożyć w tym temacie swoje trzy grosze. Nawiążę także do jednego z artykułów, który jakiś czas temu pojawił się na Studencie, a traktował o wizji świata wypełnionego inżynierami. Jestem świadom, iż może współcześnie zbyt dużo osób mianuje się humanistami. Jednak usilne wskazywanie, iż tylko inżynierowie mają przyszłość na rynku pracy jak i wytykanie palcem humanistów nie ma większego sensu. Moja znajoma uczęszcza na jeden z tych sponsorowanych przyszłościowych kierunków. Na jednym z zajęć profesor wprost powiedział studentom, iż denerwują go rządowe reklamy oraz masa artykułów mówiąca o „czarnej dziurze” na rynku pracy, którą mieli by zapełnić inżynierowie. Profesor wprost powiedział, iż może, co 3 lub 4 student znajdzie pracę związaną ze studiowanym kierunkiem. Jednocześnie warto zaznaczyć, iż samo ukończenie studiów nie gwarantuje uzyskania pracy – no chyba, że miernych inżynierów przyjmuje się tylko dlatego, że są inżynierami. Mówiąc wprost, nie każdy się nadaje na inżyniera. Tak samo jak nie każdy może być szefem firmy – tutaj ukłony w kierunku nowego programu pożyczkowego dla zakładających działalność gospodarczą. Już na chwilę obecną zadłużenie osób w urzędach pracy jest niepokojące. Ludzie strasznie naiwnie i łatwowiernie podchodzą do kwestii pożyczania pieniędzy – „jakoś to będzie”.